WYWIAD: Agnieszka Skrycka – Ostróda zawsze była piękna. Taka perła na mapie mazur…

Wokalistka zespołu Ejtobangla. Rodowita ostródzianka z głęboko zakorzenionymi wspomnieniami o Ostródzie. Mama trzech cudownych córek. Miłośnicza sportów ekstremalnych. Wulkan energii. O swojej debiutanckiej płycie oraz roli bycia matką i piosenkarką opowie nam charyzmatyczna Agnieszka Skrycka.

 

Ostróda News: Znana jesteś z zespołu Ejtobangla. Jak się wszystko zaczęło?

Agnieszka Skrycka:  Ejtobangla to tak naprawdę pomysł mój i Łukasza Weranisa (Doktora), z którym znamy się od ładnych paru lat. Kiedy Łukasz wrócił z Anglii, postanowiliśmy spróbować i stworzyć coś, czego jeszcze nie było, czyli połączyć kilka nurtów muzycznych i kilka wulkanów energii. Tak powstał zespół. Pierwsza próba w naszym olsztyńskim amfiteatrze to jesień 2013 roku. Wtedy pojawiły się Cytrusy, pierwsze koncerty akustyczne i decyzja o rozbudowaniu składu. I tak do dziś.

O.N.: Śpiewasz od zawsze prawda?

A.S.: Miłość do Muzyki, bo Muzyka to moje życie. Od zawsze śpiewam i zawsze muzyka mi w duszy gra. Pierwsze koncerty to pralka w łazience czy schody w domu. Ale były też poważne koncerty na sali gimnastycznej w szkole podstawowej, budowanie pierwszych zespołów, próby. Wszystko to doprowadziło nas do Ejtobangli. Zawsze chciałam robić to co kocham. Daje mi to spełnienie – to jest piękne.

O.N.: Twój pierwszy występ na scenie?

A.S.: To szkoła podstawowa i apel. Najbardziej zapadł mi w pamięć koncert – nie mój  a Edyty Bartosiewicz. Ona miała duży wpływ na to co robię. Swój każdy koncert wspominam – każdy ma coś innego oraz daje mi bardzo wiele emocji.

O.N.: W grudniu zeszłego roku, razem z zespołem Ejtobangla kręciliście teledysk do utworu MOVEIT.

A.S.: Teledysk kręciło się nam wyśmienicie. Scenariusz do klipu wymyślił nasz manager Andrzej. Chłopcy dołożyli mała cegiełkę i tak praktycznie powstał scenariusz do naszego klipu. Utwór wykonany jest w charakterze gorącej plaży, dlatego kręciliśmy to w Ośrodku Sportu i Rekreacji w Olsztynie. Tam, gdzie w krytej hali na co dzień trenują siatkarze. Było fantastycznie. Kręciliśmy to w grudniu. Atmosfera była naprawdę gorąca. Mogliśmy przypomnieć sobie ciepłe lato, a przy okazji świetnie się bawić. Już w kwietniu premiera. Mam nadzieję, że wiosna tego roku upłynie w dźwiękach MOVEIT.

O.N.: Czyli można powiedzieć, że był to całkowity spontan?

A.S.: Nam nigdy nic nie dzieje się według planu. Zawsze jest odrobina spontaniczności w tym, co robimy. Ciężko jest również zapanować na trzydziestoma osobami, które współtworzą teledysk. Zawsze więc coś idzie swoim tempem. Niektóre sceny oczywiście były kręcone spontanicznie, pomysły przychodziły w trakcie kręcenia. Ale o to chodzi. Wszystko  miało wyglądać i odbywać się naturalnie.

O.N.: Atmosfera na planie była iście letnia…

A.S.: Atmosfera była gorąca. Ciepło, kolorowe lampy, miękki piasek, ludzie sympatyczni. Już nie mogę doczekać się efektu końcowego. Jaram się i czekam z niecierpliwością.

O.N.: Znani jesteście z częstych wizyt w Domu dla Dzieci im. Sybiraków w Szymonowie.

A.S.: Tak, zżyliśmy się z nimi. To fantastyczne dzieciaki. Przyjeżdżamy tam chętnie nie tylko ze względu na dzieci, ale również ze względu na całą ekipę, która się nimi opiekuje. Panuje tam cudowna atmosfera i klimat, dlatego wracamy tam tak często, jak tylko możemy.

O.N. Jakie było Wasze pierwsze spotkanie z dziećmi?

A.S.: Może nie pierwsze, ale na poważniej zaczęliśmy się nimi interesować na koncercie charytatywnym w Ostródzie. Przyjechała grupa kilku dzieciaków i w ten sposób narodziła się okazja do odnowienia znajomości. Kiedyś miałam okazję brać udział w programie „Bitwa na Głosy”. Ewentualna wygrana 100 000 zł miała zostać przeznaczona właśnie na Dom Dziecka w Szymonowie. Nie udało nam się wygrać, ale znalazłam inny sposób na pomoc. Zaczęły się telefony, spotkania, odwiedziny, koncerty i tak jest do dziś. My jesteśmy zadowoleni i one. Przecież uśmiech dziecka jest najważniejszy. Każda nasz wizyta w placówce daje nam wielkiego kopa energetycznego.

O.N.: Wiemy, że rozpoczęłaś pracę nad solową płytą…

A.S.: Może za dużo powiedziane solowy projekt. Na chwile obecną mam możliwość odkopania swoich starych tekstów i nagrania solowych kawałków. Zaprosiłam do współpracy muzyków z Warszawy. Powoli szykujemy coś fajnego. Myślę, że będą to całkowicie moje klimaty zachowane gdzieś w tonacji rocka.

O.N.: Skąd pomysł, by zacząć nagrywać solo?

A.S.:   Tworzę teksty od dawien dawna. Mam sporo niewykorzystanego materiału. Pomysł o solowej płycie kiełkował dość długo. Teraz czuję, że jestem gotowa podjęć te wyzwanie. Z drugiej strony, Ejtobangla jest zespołem energicznym wysyłającym pozytywną moc i to jest fajne. Ale jest jeszcze druga strona Agnieszki Skryckiej, która jest bardziej wyciszona, romantyczna, zbuntowana. Myślę, że tego będziecie mogli posłuchać już niebawem.

O.N.: O czym mówi Twoja piosenka „Spadam” promująca solowy krążek?

A.S.: Spadam to pierwszy singiel. Powiedzmy, że moja płyta będzie Agnieszką w kilku odsłonach, bo każdy z nas nie jest biały i czarny. Każdy ma swoje odcienie i to co kocha. Częścią spójną wszystkich piosenek będzie to, że są moje. W wielu przypadkach są częścią mojej duszy, serca i historii. „Spadam” to opowieść o tym, że każdy  nas poszukuje oparcia tej osoby która jest z boku. Wiesz, że możesz na nią liczyć zarówno kiedy będzie dobrze, jak i, co ważniejsze kiedy będzie źle.

O.N.: Wiemy, że jesteś twardą babką…

A.S.: Lubię sport. Zresztą –  czego ja nie lubię? W latach młodości koszykówka, piłka ręczna, lekkoatletyka… Wiele tego było. W szafach wisi u mnie jeszcze wiele medali, które mi o tych czasach przypominają. Lubię sporty ekstremalne. W 2015 roku udało mi się po raz pierwszy skoczyć na spadochronie – uwielbiam adrenalinę. W tym roku zostałam morsem, a to nie jedyna rzecz, której chce spróbować.

O.N.: Uczestniczysz też w rajdach samochodowych prawda?

A.S.: Rajdy to głównie prawy fotel. Lubię być pilotem czyli „mózgiem operacji”. Z rajdów musiałam zrezygnować, gdyż bardzo często kolidowały z wyjazdami na koncerty. Wiem, że w moich żyłach jest parę oktanów benzyny. W rajdach czuję wolność, władzę człowieka nad maszyną, ryzyko i chęć zwycięstwa.

O.N.: Jam Heroes – impreza z bmx w roli głównej. To Twoja zasługa??

A.S.: Jako organizator fajnie jest mieć możliwość dawania ludźmi szansy na pokazanie własnych zainteresowań. To ważne, by dzielić się z innymi swoimi zainteresowaniami. Samorealizacja jest bardzo ważna. Rywalizacja w tym przypadku jest zdrowa. Dzieciaki mogą sprawdzić się i nauczyć od siebie wiele nowych technik.

O.N.: Bierzesz czynny udział w różnych akcjach charytatywnych.

A.S.: To proste. Pomaganie nie może być modą. Ono musi być w nas, bo to chyba najbardziej ludzki odruch. Pomoc bez szukania poklasku i interesowności. Udzielamy się często i zawsze z wielką chęcią.

O.N.: Na co dzień jesteś szczęśliwą mamą. Jak godzisz rolę Agnieszki z estrady i rolę Agnieszki – mamy?

A.S.: Tak, jestem mamą cudownej trójki dziewczynek: Wiktorii (14 l.) i bliźniaczek (9 l.). To trudne zadanie. Łatwo nie jest. Nikt jednak nie powiedział, że w życiu będzie łatwo. Jeśli chcesz coś osiągnąć w życiu, to musi był trudno i ciężko. Czasem trudne są rzeczy codzienne jak np. pytania moich córek. Trzeba być sobą, nie owijać w bawełnę, nie udawać i być szczerym. Aga w domu jest zupełnie inną Agą niż na scenie. W obu przypadkach jestem jednak wulkanem energii. Owszem, są ciężkie momenty, kiedy córki mówią „Mamo znowu jedziesz, nie jedź.” Ale to jest taka sama praca, jak każda inna. Gdybym pracowała w normalnych godzinach, to w domu byłabym po godzinie 17:00. Wówczas dzieciaki widywałyby mnie 3 godziny dziennie. Tak jak jest teraz  jest dobrze. Mamy siebie na co dzień i przy okazji się realizuję. To fajne.

O.N.: Zdarza się, że dzieci uczestniczą w Twoich próbach i koncertach? Lubią tak spędzać czas?

A.S.: Pierwsze próby Ejto to czas w moim domu, gdzie pomiędzy piosenkami kręciły się moje muzy. Po rozbudowaniu składu oddzieliłam zespół od domu, gdyż dom to moja twierdza rodzinna. Dzieci zawsze są częścią Ejtorodziny, jeżdżą na bliższe koncerty (oczywiście jeśli nie koliduje to z ich obowiązkami). Jak muszą zostać w domu, to zawsze mogę liczyć na pomoc mojej siostry Magdy.

O.N.: Pochodzisz z Ostródy. Na jakiej ulicy się wychowałaś?

A.S.:  Ostróda nie jest metropolią, więc można powiedzieć cała Ostróda była moja. Dom rodzinny był na Grunwaldzkiej. Jako dziecko wyprowadziłam się z rodzicami do Olsztyna, prozaiczna sprawa – większe miasto i praca rodziców.

O.N.: Czy masz jakiś kontakt z ludźmi z Twojego dzieciństwa?

A.S.: Tak. Mam bardzo wielu znajomych i rodzinę w Ostródzie. Nawet ostatnio byłam na koncercie w Ostródzie, gdzie spotkałam znajomą z lat dziecięcych, która na co dzień mieszka poza krajem. Można powiedzieć, góra z górą nie a człowiek z człowiekiem się spotka.

O.N.: Jaki obraz Ostródy pamiętasz?

A.S.:  Wielki park tam, gdzie jest teraz Galeria Handlowa, plaża w Kajkowie, kino, fontanna i dyskoteka, Takie dziecięce wspomnienia, ale one będą ze mną zawsze.

O.N.: A jak oceniasz dzisiejszą Ostródę? Zmieniła się?

A.S.: Ostróda zawsze była piękna, taka perła na mapie mazur. Od kilku lat pięknieje, szlachetnieje. Zawsze latem lubię zajechać nad bulwar i posiedzieć nad wodą.

O.N.: Gdybyś mogła cofnąć czas, zmieniłabyś coś w swoim życiu?

A.S.:  Żałuję, że tak późno zdecydowałam się na solowy projekt. Zawsze jednak twierdzę, że wszystko co robimy, ma swój czas i sens. To, co przeżyłam miało swój cel.

O.N.: Dziękujemy za rozmowę.

A.S.: Dzięki.

 

Rozmawiała: Beata Horodyłowska

Red./Foto: P.Kochanowski

Dodaj komentarz

*

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.