UKRADLI MU ORDER, CO ZA MONTE CASSINO DOSTAŁ

Pamięć o II wojnie światowej jest ciągle żywą historią, wciąż jeszcze żyją ludzie, którzy przeżyli te straszne czasy i dobrze je pamiętają. Kilka dni temu burmistrz Czesław Najmowicz odwiedził bohatera II wojny, Józefa Dziedziula. Nam udało się jakiś czas temu porozmawiać z kapitanem w stanie spoczynku  Józefem Dziedziulem i jego małżonką Albiną.

Wręczenie medalu XXX-lecia ZŻWP_wm
Wręczenie medalu XXX-lecia ZŻWP w 2014 roku.

Pan Józef jest kombatantem, bohaterem walk o Monte Cassino . Urodził się 24 października 1922 roku w gminie Kobylnik, w województwie wileńskim. Wychował się w wielodzietnej rodzinie, miał dziesięcioro rodzeństwa. Jego dzieciństwo było szczęśliwe. Od siódmego do czternastego roku życia uczęszczał do szkoły powszechnej w Szkwartach , w której ukończył 4 klasy. W latach 1935 – 1941 pracował na roli u rodziców i uczęszczał na kursy wieczorowe dla dorosłych, na których w roku 1938 ukończył 7 klas. W roku 1941 w jego spokojne życie brutalnie wkroczyła wojna. Wraz z rodziną został wywieziony do Związku Radzieckiego, na Syberię. Dla niego, jak i dla tysięcy Polaków pochodzących z Kresów rozpoczęła się gehenna. Trafił do Ałma – Aty, gdzie do 1942 roku pracował jako pomocnik kierowcy samochodowego. Potem zgłosił się na ochotnika do Polskich Sił Zbrojnych na terenie ZSRR i razem z Armią Andersa wyjechał na Bliski Wschód. W Palestynie ukończył trzymiesięczny kurs kierowców samochodowych i został przydzielony do oddziału transportowego, w którym jako kierowca przebywał do końca służby. Od 1943 roku do końca wojny brał udział w walkach na froncie włoskim między innymi w bitwie pod Monte Cassino. W 1947 roku na własną prośbę został zwolniony ze służby wojskowej. Wyjechał do Holandii, gdzie pracował w stoczni jako ślusarz do 1948 roku, kiedy to powrócił do kraju. Tutaj jednak jako były żołnierz Armii Andersa był źle widziany przez nowe komunistyczne władze i bardzo długo nie mógł znaleźć stałej pracy. Tak ten okres z życia męża wspomina jego żona:

„Długo chodziliśmy ze sobą, 5 lat, ale to takie były dla niego trudne czasy . Nie miał mieszkania, zatrudnić nigdzie go nie chcieli. Wszędzie gdzie tylko pojechał od razu musiał stawiać się na UB. Pracy nie mógł dostał. W końcu jeden pan poradził, żeby w ogóle nie pisał swojego życiorysu ,no i on przyjął go do pracy. Wiele lat prowadził w Ostródzie naukę jazdy, a później jeździł karetką pogotowia aż do emerytury.”.

W 1949 roku Józef Dziedziul zdał egzamin kierowcy i uzyskał pozwolenie kategorii drugiej. Jednak dopiero w 1953 roku rozpoczął pracę w Olsztynie jako kierowca. W 1954 został zatrudniony w Ośrodku Szkolenia Zawodowych Kierowców w Ostródzie jako nauczyciel zawodu i pracował tutaj do 1957 roku. Następnie został kierowcą karetki pogotowia, którą prowadził aż do emerytury.

DSCN7423_wm
Małżeństwo Dziedziul na uroczystym otwarciu wystawy „Ostródzcy weterani. Zachować w pamięci” w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Ostródzie.

Józef Dziedziul otrzymał w swoim życiu wiele odznaczeń za zasługi wojenne, ale najważniejsze z nich to brązowy krzyż zasługi z mieczami, krzyż Monte Cassino , gwiazdę Italii, gwiazdę z lat wojny 1939-1945, medal wojska, medal wojny i medal defensyw, czyli obronny, przyznawany przez króla Wielkiej Brytanii. Nie tak dawno otrzymał kolejne, a mianowicie medal „XXX-lecia Związku Żołnierzy Wojska Polskiego”. Zapytaliśmy go o wrażenia z tej uroczystości i o wspomnienia z czasów wojny:

„Bardzo mi się podobało to wszystko. Jestem szczęśliwy, że doczekałem chwili, kiedy młodzież interesuje się naszymi wojennymi przeżyciami. Ale mam 95 lat, gdybym był młodszy miałbym więcej sił. Pochodzę z Wileńszczyzny, wywieziony byłem stamtąd na Sybir, gdzie do wojska do armii Andersa wstąpiłem. Teraz to uznają tą armię, przyznają odznaczenia, ale kiedyś tak nie było. Po wojnie przez to, że służyłem u Andersa, nie mogłem znaleźć pracy, musiałem się zgłaszać na UB. Jako żołnierz wyjechałem na Środkowy i Bliski Wschód. Tam organizacja dywizji była w Palestynie, gdzie ukończyłem kurs kierowcy. Uczyliśmy się jeździć po drogach, po których Chrystus chodził i nauczał. Moja brygada walczyła pod Tobrukiem, a to wojsko co z Rosji przyjechało to połączyli i stworzyli III Dywizję Karpacką. Potem poszliśmy na front włoski. Zdobywaliśmy Monte Cassino, Bolonię , linię Gotów.

Józef i Albina Dziedziul_wm
Józef i Albina Dziedziul.

W Ostródzie mieszkam od 1955 roku, a za rok w maju będziemy mieli z żoną sześćdziesiątą rocznicę ślubu. Moja mama żyła 100 lat i urodziła jedenaścioro dzieci, ale teraz z rodzeństwa żyje tylko mój 82-letni brat, który mieszka w Gdańsku. Kiedyś jeździliśmy z żoną w moje rodzinne strony na Wileńszczyznę, ale rodzina już umarła. Szkoda, bo mieszkają tam naprawdę wspaniali ludzie”.

Pan Józef jest niezwykle skromnym i wrażliwym człowiekiem. Świadczą o tym zebrane przez niego pamiątki z okresu wojny. Można je obejrzeć w pierwszej gablocie na wystawie, a znajdziemy tam mały szkaplerzyk, który przekazała mu jego mama; bilet z Ałma-Aty; kamyczek z plaży w Pahlavi w Palestynie, zdjęcia, dokumenty i odznaczenia. Krótkiej wypowiedzi udzieliła nam także pani Albina Dziedziul:

„Mąż z frontu przywiózł bardzo dużo pamiątek. Wszyscy się dziwią, że ma aż tyle zdjęć z tamtych czasów. Dużo artykułów o nim napisano, a jeden ukazał się nawet w polskiej gazecie w Londynie. Zostało tam wydrukowane zbiorowe zdjęcie i wiele osób potem się do nas odzywało, bo poznawali to ojca, to brata. Odezwał się mężczyzna z którego ojcem Józef walczył w jednym plutonie pod Monte Cassino. Spotkaliśmy się z tym panem i wtedy powiedział nam piękny wiersz i zaśpiewał piosenką o Monte Cassino. Wszystko opisano w gazecie. Nasze wojsko, z ostródzkich koszar, też męża kilka razy nagradzało. Kiedyś zawieźli nas aż do Olsztyna i tam awans na kapitana dali. Przydarzyła się nam także przykra historia. W Ostródzie, w świetlicy Związku Zawodowego Kolejarzy, była wystawa z pamiątkami wojennymi męża, ale wtedy to źle się dla nas skończyło. Ukradli mu order co za Monte Cassino dostał i już go nie odzyskał.”.

Zdzisław Wójcik i państwo Dziedziul_wm
Zdzisław Wójcik i państwo Dziedziul.

Podczas naszej rozmowy z państwem Dziedziul podszedł do nas Zdzisław Wójcik, kombatant i czynny działacz Związku Kombatantów i Byłych Więźniów Politycznych, który opowiedział nam w kilku słowach o sobie i swojej tęsknocie za stronami rodzinnymi:

„Urodziłem się na Białorusi i tam mnie ciągnie. Ludzie też tam żyją dobrze, nie jest tak jak mówią. Jestem tam współzałożycielem szkoły języka polskiego, razem z konsulem polskim w Grodnie. Dlatego jeżdżę co roku do tej placówki i wożę im od nas prezenty. Jest tam duży pomnik postawiony żołnierzom, którzy zginęli w latach 1919-1920, składam tam wieńce z okazji różnych rocznic.

Jestem bardzo zadowolony, że mogę jeździć w swoje rodzinne strony. Powiem pani też coś zabawnego. Jak jadę na Białoruś to zakładam wszystkie moje odznaczenia i dlatego na granicy mówią na mnie generał.”.

Tak oto spotkaliśmy żywą historię – ludzi, którzy żyją obok nas i mogą nas wiele nauczyć opowiadając swoje skomplikowane, naznaczone okrucieństwem wojny losy.

                                                                                                               Marzena Matuszka

Dodaj komentarz

*

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.