BRANŻA NARCIARSKA ZE STRATĄ 250 MLN ZŁOTYCH PRZEZ PANDEMIĘ

Straty branży narciarskiej w wyniku zamknięcia stoków na czas ferii od końca grudnia do 17 stycznia można szacować na około 250 milionów złotych.


Ostatni dzwonek dla otwarcia stoków narciarskich

Jeden z nielicznych, a na pewno najwyższy i najbardziej znany ośrodek narciarski w Północnej Polsce

– Kurza Góra – szykowała się do ponownego otwarcia począwszy od poniedziałku, kierując się zapowiedzią rządu, że zamknięcie stoków trwa do 17 stycznia. Po najnowszym ogłoszeniu o przesunięciu terminu otwarcia stoków, rozgoryczenie operatorów narciarskich gwałtownie wzrosło. Przestój spowodowany obowiązkowym zamknięciem stoku każdego dnia przynosi straty rzędu wielu tysięcy złotych.

Ośrodek narciarski w Kurzej Górze przygotowywał się starannie do sezonu narciarskiego od jesieni, ale z rozpoczęciem naśnieżania zwlekał dopóki rząd nie ogłosi zasad działania. Dlaczego? Ponieważ naśnieżanie jest decyzją pociągającą za sobą wydatki rzędu kilkuset tysięcy złotych.

– Nasz ośrodek wyposażony jest w dwie nowoczesne tzw. fabryki śniegu, które w przeciwieństwie do tradycyjnych armatek śnieżnych, pozwalają na naśnieżenie stoku nawet przy dodatnich temperaturach – mówi Sebastian Pawłowski, prezes Kurzej Góry.

– Decyzję o rozpoczęciu naśnieżania podjęliśmy po informacji rządu ogłoszonej w ostatnich dniach listopada o uruchomieniu stoków narciarskich. W trzy tygodnie później rząd wycofał się z obietnicy złożonej branży narciarskiej
i wprowadził zakaz działania wszystkich wyciągów aż do końca stycznia. To było zagranie nie fair!

KOSZTOWNE ZAKAZY

Zapasy śniegu zgromadzone w ośrodku, zasilone dodatkowo opadami śniegu, są milczącym
świadkiem dramatycznej sytuacji branży narciarskiej w Polsce. Oprócz tego, że Kurza Góra poniosła
wydatki na naśnieżanie, ośrodek został pozbawiony przychodów z tytułu działania wyciągów
narciarskich, które w ostatnich latach zostały zasilone niebagatelnymi inwestycjami. Oprócz tego
ośrodek zainwestował także w przygotowanie infrastruktury związanej z bezpieczeństwem
zdrowotnym – idąc w ślad za zaleceniami służb sanitarnych zakupiono płyny dezynfekujące,
przeszkolono wszystkich pracowników, nie przeprowadzono redukcji zatrudnienia. Dodatkowym,
znaczącym kosztem był zakup specjalnych kominów narciarskich z zabezpieczeniem antywirusowym
ViralOff. Przy zakupie określonego karnetu narciarz otrzymywał takie użyteczne zabezpieczenie w
prezencie.

– Czujemy się wystawieni do wiatru i dzisiaj możemy jedynie liczyć straty – mówi z goryczą prezes
Pawłowski. – Dlatego otwarcie stoków w dniu 18 stycznia jest jedyną szansą na przetrwanie branży.
Domagamy się tego mówiąc jednym głosem z gminami w południowej Polsce. Jednocześnie
uważamy, że niesprawiedliwe jest ograniczanie pomocy finansowej państwa dla gmin górskich –
nasza działalność przecież niczym się nie różni od działalności ośrodków narciarskich w Beskidach
czy Tatrach.

Przyjmując nawet bardzo konserwatywne założenia co do przepustowości wyciągów narciarskich w
Polsce, straty poniesione jedynie w okresie ostatnich kilku tygodni przez branżę narciarską, można
oszacować na co najmniej 250 mln zł.

NIEZROZUMIAŁE ZASADY

Zakaz działania stoków narciarskich powszechnie uznawany jest za bezzasadny: według służby
zdrowia, aktywność na świeżym powietrzu nie wiąże się z zagrożeniem epidemicznym, a ponadto
wzmacnia odporność – kluczową w walce z pandemią.

– Aktywne uprawianie sportów na świeżym powietrzu to najlepsza profilaktyka – mówi lekarz
pediatra Dominika Krakowiak-Łaś. – Ruch i wysiłek fizyczny mobilizują organizm do wysiłku, tym
samym wzmacniając odporność. Z kolei ryzyko zarażenia na wolnym powietrzu, w warunkach na
ogół wietrznej pogody, jest radykalnie zminimalizowane. Nie mniej jednak należy zawsze
przestrzegać zasłaniania ust i nosa tak, aby zredukować do minimum zagrożenie. Dla narciarzy,
którzy od zawsze używają „kominów” z pewnością nie będzie to dodatkowe obciążenie.

POLSKA W CZOŁÓWCE POD WZGLĘDEM INFRASTRUKTURY NARCIARSKIEJ

W Polsce jest prawie 10 mln narciarzy, czyli 1/3 z nas potrafi jeździć na nartach. Rzadko kto wie, że
Polska mieści się w pierwszej dziesiątce państw świata z największą liczbą wyciągów narciarskich, to
szósta pozycja w Europie. Tak wynika z raportu „2020 International Report on Snow & Mountain
Tourism” opublikowanego w kwietniu ub.r. Jednocześnie Polacy należą do najbardziej aktywnych
narciarsko nacji świata. Około 15 proc. Polaków aktywnie uprawia narciarstwo, co plasuje nas na 13
miejscu na świecie, m.in. po Austriakach czy Czechach; wyprzedzamy jednak pod względem
popularności narciarstwa Francuzów i Włochów.

Tymczasem co zamożniejsi Polacy zdecydowali się na narciarską przygodę w Szwajcarii, gdyż tam
stoki działały nieprzerwanie. W ten sposób po raz kolejny pieniądze narciarzy zamiast pozostać w
Polsce – wypływają zagranicę.

GRUPA PINGWINA – LIDER NA RYNKU SPORTÓW NARCIARSKO-ROWEROWYCH

Ośrodek w Kurzej Górze należy do Grupy Pingwina skupiającej łącznie pięć całorocznych ośrodków
narciarsko – rowerowych w Beskidach:
Słotwiny Arena w Krynicy-Zdroju,
Skolnity Ski&Bike w Wiśle,
Czarny Groń w Rzykach,
Kasina Ski&Bike w Kasinie Wielkiej.

Obiekty te tworzą serdeczną atmosferę zarówno dla pasjonatów białego szaleństwa jak i dla całych
rodzin, dając im możliwość różnorodnego, aktywnego spędzania czasu na świeżym powietrzu: na
nartach, na snowboardzie, na rowerze albo po prostu na spacerze wśród koron drzew i
najpiękniejszych widoków w Polsce. Ośrodki Grupy Pingwina słyną z tego, że bardzo dbają o jakość
obsługi i infrastruktury: narciarze twierdzą, że trzyma wręcz alpejski poziom. Jako jedyny operator
w Polsce Grupa Pingwina oferuje unikalny całoroczny karnet Pingwin PASS 365 na narty i rower oraz
miłe niespodzianki.

Dodaj komentarz

*

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.