OD PRACOWNIKA DO FRANCZYZOBIORCY GRENE

Od pracownika do franczyzobiorcy Grene
– jak realizować swoje cele, przejmując działający sklep pod silną marką – opowiada Bartłomiej Winkler, właściciel Grene Gniezno

Czasem trzeba zaryzykować. Szczególnie jeśli jest się pewnym swoich umiejętności i wiedzy z branży. Taką decyzję podjął Bartłomiej Winkler. Postawił na własny biznes.

Od jak dawna prowadzi Pan sklep Grene?

Prowadzę sklep Grene od 3 miesięcy. Wcześniej, przez 4 lata pracowałem w nim. Zaczynałem jako sprzedawca, później zostałem kierownikiem sklepu, a od dwóch miesięcy jestem jego właścicielem.

Czym się Pan zajmował wcześniej?

Od dziecka pracowałem na roli, u wujka. Bardzo lubiłem tę pracę. Branża jest mi dobrze znana. Nie prowadzę teraz własnego gospodarstwa, ale wciąż mam wiedzę rolniczą, którą zdobyłem przez lata pracy. To mój własny bagaż doświadczeń – jestem praktykiem.

Skąd decyzja o prowadzeniu właśnie sklepu rolniczego?

Już kiedyś o tym myślałem, ale odwlekałem tę decyzję. Nie byłem pewien czy kupno sklepu własnego jest osiągalne dla pracownika (m.in. ze względów finansowych). Jakiś czas temu doszło do rozmowy na ten temat z naszym Opiekunem w terenie i zacząłem się nad tym poważnie zastanawiać. Mam doświadczenie w rolnictwie, znam to od podszewki, dlatego nie rozważałem innej branży. To nie była łatwa decyzja, ze względu na zaawansowaną ciążę żony i naszą 2,5 letnią córeczkę, którą wymaga jeszcze dużej uwagi i opieki. Nie wiedziałem czy sprostamy jednocześnie obowiązkom domowym i pełnemu zaangażowaniu we własny biznes. Żona powiedziała ,,Idziemy w to!’’. Nie miałem wyjścia (śmiech). Uważam, że taka decyzja powinna być podjęta świadomie przez obie strony w małżeństwie. U nas tak właśnie było. Oboje zdawaliśmy sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka na nas spadnie. Od 1,5 miesiąca mamy synka. Ale dajemy radę. W ciągu dnia żona zajmuje się dziećmi, ja spędzam dużo czasu w sklepie. Ale robię to z własnego wyboru. Popołudniami zajmuję się rodziną, choć czasem doba bywa za krótka. Uczestniczę w tym biznesie w 100%. Nie mam poczucia czasu. Bez znaczenia jest dla mnie, czy pracowałem jako kierownik, czy teraz prowadzę sklep. Nadal wszystkiego doglądam, teraz nawet w większym stopniu, bo jednak odpowiedzialność za cały biznes jest większa. Ale i satysfakcja z wyników sklepu jest większa.

Jest Pan młodym właścicielem sklepu Grene. Stąd ta odwaga do postawienia wszystkiego na jedną kartę?

Zawsze mówiłem sobie, że jeśli nie otworzę własnego biznesu do 30. roku życia to już do końca będę pracował na etacie. Skończyłem 30 lat 10 września 2019 r. Sklep to niejako prezent na moje urodziny, który sprawiłem sobie wraz z żoną. Myślę, że handel płynie mi we krwi. W tym czuję się najlepiej. Pewnie dlatego nie bałem się zaryzykować. Nie ukrywam, że zasięgnąłem też opinii innych franczyzobiorców. Razem z żoną odwiedziliśmy punkt Grene w Tucholi. Zdania na temat firmy Kramp i marki Grene były pozytywne, kojarzone z bezpieczeństwem biznesowym. To nas przekonało.

Zastanawiał się Pan nad własnym biznesem rolniczym, nad franczyzą. Co spowodowało, że zdecydował się Pan kupić właśnie sklep w Gnieźnie, a nie otworzyć nowy, być może w innej lokalizacji?

Dla mnie to była naturalna decyzja. Ten sklep znam. Tu pracowałem. To gotowy biznes. Przejąłem go razem z jego klientami. Nie musiałem walczyć o nowych. Podjąłem decyzję i staram się rozwijać ten sklep. Poza tym klienci są przyzwyczajeni do punktu, do tej lokalizacji. Nie chciałbym zmieniać ich nawyków. Pozostawiłem tę samą kadrę na sklepie. Są to ludzie, których znam i z którymi się dogaduję. Ludzie, których znają nasi klienci. I mają do nich zaufanie. To jest ważne.

Jak długo trwało całe przejęcie sklepu?

Tak naprawdę to jeden miesiąc od momentu podjęcia mojej decyzji o kupnie sklepu. Fakt, że wszystko trochę się opóźniło, ze względu na ciążę żony. Cały proces przebiegł szybko. Jednego dnia podpisałem umowę, drugiego już otwierałem sklep. Sam nie chciałem czekać.

Jakie są dla Pana najważniejsze cechy franczyzy Grene?

Na pewno wsparcie ze strony dużej firmy, jaką jest Kramp i marka Grene. Mówię również
o fachowym doradztwie – zawszę mogę zadzwonić do Specjalisty ds. Produktu w centrali. To cenna pomoc. Po drugie – proces zamawiania i jego bezpieczeństwo. Nie martwię się o towar, zamawiam i wiem, że otrzymam go kolejnego dnia. Nie spędzam czasu na przygotowywaniu materiałów marketingowych. Dostaję gazetki, plakaty, ulotki. To dzieje się samo.

Cel życiowy został osiągnięty. Co dalej?

Na początku cel był inny. Chcieliśmy z żoną kupić działkę nad jeziorem i zbudować dom. Mieliśmy dylemat – dom czy własna działalność. Postawiliśmy na sklep Grene. Za jakiś czas liczę również na ten wymarzony dom nad wodą. Wszystko po kolei.

Najważniejsza porada dla przyszłych franczyzobiorców Grene, a może i dla kolejnych pracowników, którzy planują kupić sklep to…

Nie bać się. To najważniejsze. Jak już mówiłem, funkcjonujący punkt Grene to gotowy biznes. Nie trzeba inwestować w nowy budynek. To gotowy, zatowarowany sklep. Podany jak na tacy. Dlatego warto spróbować swoich sił.

Więcej informacji na temat systemu franczyzowego Grene: www.franczyza-grene.pl

Tekst sponsorowany

Dodaj komentarz

*

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.