WYWIAD: Damian SyjonFam Skoczylas – Musimy dążyć do tego, by w sobie mieć harmonię. Jeśli masz ją w sobie, możesz dzielić się nią z innymi

Damian SyjonFam to skromna postać wchodząca wielkimi krokami na polską scenę muzyki reggae. Jego zeszłoroczny solowy album „Wracam do domu” przyniósł mu większo grono fanów. Wokalista, kompozytor i tekściarz imponuje pokorą, harmonią i równowagą nie tylko w swoich dziełach muzycznych ale i w życiu osobistym. O swojej karierze opowie nam Damian SyjonFam Skoczylas.

Ostróda News: Już w wieku 13 lat nauczyłeś się kilu akordów na gitarze. Co Cię skłoniło, by w tym wieku bliżej przyjrzeć się świecie muzyki?

Damian SyjonFam: „Mój tato grał na gitarze a ja w tym wieku miałem na tyle duże dłonie i twarde opuszki palców, ze mogłem spróbować. Tato rozrysował mi akordy i tak to się zaczęło. Czasem sam się zastanawiam, gdzie był początek tego wszystkiego. Teraz własnie ten moment przyszedł mi do głowy. Być może od tego wszystko się zaczęło. Zawsze miałem taki zmysł, że składałem sobie dźwięki do kupy. Można to określić mianem: zmysł tworzenia. Nie każdy też to ma”.

O.N.: A jakbyś mógł opisać własne doświadczenie w tworzeniu?

Damian SyjonFam: „Muzyka i możliwość jej tworzenia to proces, który trwa wiele lat. Na początku nie umiałem robić wielu rzeczy. Poznałem swoich starszych kolegów, którzy nauczyli mnie paru piosenek. Potem zaczęły się improwizacje na gitarach. To bardzo długi, wieloletni proces. To, co teraz robię, być może jest efektem tego, co robiłem wtedy”.

O.N.: Co oznacza Twoja ksywka sceniczna?

Damian SyjonFam: „Chciałem połączyć ze sobą najważniejsze dla mnie rzeczy. Syjon (w moim wolnym skojarzeniu) to miasto, w którym ludzie żyją w pokoju. Fam – odnosi się do mojej rodziny. To są tak jakby dwie najważniejsze rzeczy w moim życiu. Ten Syjon to miejsce, w którym kiedyś się znajdę.

O.N.: W Polskim Radiu zająłeś pierwsze miejsce w kategoriach Artysta i Płyta Roku. Spodziewałeś się takiego wsparcia fanów?

Damian SyjonFam: „Nie spodziewałem się tego. Tak naprawdę, nie spodziewałem się tego, co się teraz u mnie dzieje. Ani tego, że będę grał tyle koncertów, ani tego, że zdobędę tę nagrodę. Pisząc piosenki staram się, by było to najlepsze, co mogę zrobić. Zawsze zapełniam wersy świadomymi słowami”.

O.N.: W swojej karierze miałeś okazję współpracować z wieloma postaciami ze sceny muzycznej. Z którą z nich współpracę wspominasz najmilej?

Damian SyjonFam: „Od każdej osoby miałem możliwość nauczenia się czegoś. Pięknym człowiekiem, z którym miałem okazję współpracować jest Manolo. Jest to naprawdę super koleś, ma dużo pokory w sobie. W zasadzie, podpowiedział mi bardzo wiele rzeczy. Generalnie ja się dużo uczę obserwując. Nawet podczas zwykłej rozmowy. Współpracowałem z Ras Lutą, Manolo, chłopakami z zespołu Tabu. Od każdego z nich czegoś się nauczyłem. Ja wierzę, ze nie spotykamy się przypadkowo. I te wszystkie sytuacje są w jakimś celu. Więc zawsze w głowie sobie analizuję i mam pełno przemyśleń na temat konkretnych sytuacji”.

O.N.: Ras Lutę pierwszy raz spotkałeś w Ostródzie prawda?

Damian SyjonFam: „Tak. To prawda. A skąd wiesz…? W zasadzie masz rację. Jednak to było dość krótkie spotkanie. To była chwila. Uścisnęliśmy sobie dłonie i nie było żadnych konkretnych planów, że cos wspólnie będziemy robić. Ale to prawda, ze spotkałem go pierwszy raz tutaj, w Ostródzie”.

O.N.: Wielu artystów scenicznych mówi, że nie ma czasu na słuchanie muzyki. Jak jest u Ciebie? Czego Damian SyjonFam słucha na co dzień?

Damian SyjonFam: „Dużo słucham muzyki. Tak szczerze, to słucham polskiego reggae by być na bieżąco. Na co dzień zespół Midnight zajmuje większość mojego czasu. Maja oni tyle do powiedzenia, że zanim ja to wszystko odczytam i przesłucham, to zajmuje bardzo dużo czasu. Wychodzę z założenia, że ludzie śpiewający to co lubię, czymś się inspirują. Zazwyczaj szukam inspiracji innych. Tych, którzy mnie inspirują. Szukam ich źródła. Przyznaje się. W większości słucham zagranicznych artystów. Ale podkreślam też, że jestem na bieżąco z polską sceną muzyki reggae: Messajah, Ras Luta, Tabu, The Whiff czy Kompanija Reggae Sound. Te dwa ostatnie zespoły usłyszałem rok temu i zwróciły moją uwagę. Jest oczywiście mnóstwo innych artystów, którzy są mi bliscy. Ja zawsze zwracam uwagę na teksty, nawet bardziej niż na muzykę”.

O.N.: Czy muzyka reggae w Polsce dobrze prosperuje?

Damian SyjonFam: „Wiesz, to jest bardzo trudne pytanie. Na pewno zdania są podzielone. Jedni mówią, że fenomen Bednarka ciągnie w dół muzykę reggae. On jakby nie uświadamia ludzi na temat tej kultury. Jest po prostu Kamilem Bednarkiem, który ma talent i pięknie śpiewa. Ja jestem jakby po tej drugiej stronie. Uważam, że jest największym promotorem tej muzyki w Polsce. Jeśli chodzi o jej rozwój to nie dostrzegam wielkiego progresu. Sam debiutowałem w zeszłym roku, nie jestem więc żadnym guru jeśli chodzi o reggae”.

O.N.: Jesteś założycielem zespołu ComeYah. To Twoje muzyczne dziecko. Odszedłeś jednak od chłopaków. Dlaczego?

Damian SyjonFam: „Tak, jestem założycielem zespołu. Dużo się w niego angażowałem. Dlaczego odszedłem? To jest tak jak z kobietą. Jesteście ze sobą długo, rok, dwa i więcej. Przez ten czas dzieje się dużo rzeczy, które się wam nie podobają. Wasze relacje się psują. Jeśli jesteś mądrym człowiekiem, to wyjaśniasz to na bieżąco. Jeśli tego nie robisz, to te malutkie sprawy po jakimś czasie narastają do ranki olbrzymich problemów. I po pewnym czasie robi się toksycznie. Przychodzi moment, kiedy bomba wybucha”.

O.N.: Wśród was też taka bomba wybuchła?

Damian SyjonFam: „Tak. Przyszedł taki moment między mną a chłopakami z zespołu. Urósł konflikt na tyle duży, że ja już nie mogłem, tego znieść. Jedyne wyjście jakie było w tamtym czasie to odejść. Ja nie miałem siły, żeby wiesz…. walnąć w stół jak prawdziwy lider. Może dziś miałbym tej siły więcej. Odszedłem z zespołu. Nie miałem zamiaru w ogóle tworzyć muzyki. Myślałem, że odejście od niej trochę mnie wyluzuje, odpocznę. Jednak tak się nie da. Nie da się wyluzować od czegoś, co kochasz robić. I w dodatku posmakowałeś, jaką to daje tobie przyjemność”.

O.N.: Mówisz, że Twoim celem jak i każdego człowieka powinno być dążenie do doskonałości. Czym jest dla Ciebie doskonałość?

Damian SyjonFam: „To jest bardzo indywidualna sprawa. W moim przypadku jest to co innego, w twoim zupełnie co innego. Przede wszystkim, musimy dążyć do tego, by w sobie mieć harmonię. Robić wszystko w zgodzie z samym sobą. I to już jest duża część tej doskonałości. Jeśli masz ta harmonię w sobie, wówczas emanujesz ją na zewnątrz. Możesz się nią dzielić z innymi ludźmi. Najpierw masz ją w sobie, potem możesz poszerzać swój krąg. Można to ująć tak, że wówczas czynisz świat lepszym. Nie ma punktu, w którym już staniesz się doskonałym. To można ciągnąć i poszerzać. Własnie to dążenie jest najważniejsze”.

O.N.: Twoje teksty są bardzo optymistyczne. Mają w sobie pozytywne przesłanie.

Damian SyjonFam: „Ja jestem optymistą z natury, więc nie mogło być inaczej. Bardzo ważne jest mieć dystans do rzeczy. Sprawy trzeba rozpatrywać na wielu poziomach. Z                                              Często nasuwa mi się tu myśl młodych ludzi, którzy mają różne problemy. Często wydaje im się, że są w sytuacji bez wyjścia, że ich problem jest ogromny. Dorośli nie mogą takich sytuacji bagatelizować. Dla młodzieży są to poważne sytuacje a dorośli nie zdają sobie z tego sprawy. Dla nas może to być błahostka ale dla takiej jednostki to cały świat. Jeślibyśmy sobie nawzajem tak pomagali, dostrzegali te wszystkie sytuacje, było by idealnie”.

O.N.: A czy jest według Ciebie jakieś lekarstwo, sposób by uczynić świat lepszym?

Damian SyjonFam: „Zmianę należy zacząć od nas samych. To jest własnie dążenie do harmonii. Jakbyśmy wszyscy żyli w zgodzie z samym sobą, byli do siebie życzliwi i uprzejmi, już było by dobrze. Jeśli mamy dobry dzień to ważnym jest, żebyśmy tym dobrem emanowali do innych. To jest bardzo ważne, bo wtedy będzie się zmieniał świat wkoło nas. I jeśli coś w nas siedzi, mamy jaki problem, to trzeba go z siebie wyrzucić. Jakoś odreagować. Jeśli będziemy żyć w harmonii, będziemy ją wymieniać między sobą”.

O.N.: Mówisz, że trzeba działać, mieć cel. A co Ciebie motywuje?

Damian SyjonFam: „Bardzo wiele rzeczy. Ze śpiewem było tak, że mój tato nie miał w sobie tyle charyzmy, tyle siły, by zostać moim idolem. A ja patrząc na mojego syna zawsze mam myśl, że chcę być jego idolem. Chciałbym, na tyle na ile mi się to uda być przy nim. Ogromną siłę dają mi moi fani. Bardzo często dostaję miłe wiadomości. Ludzie piszą to co czują czy to, jak wiele daje im ta muzyka. Często identyfikują się z nią”.

O.N.: Wiele osób twierdzi, że twoje kawałki działają kojąco na nerwy, na duszę. Czy spodziewałeś, że tak będę odbierane?

Damian SyjonFam: „Zamysłu takie gonie miałem. Nie myślałem, że w ogóle będę tak odbierany. Ja po prostu uwielbiam śpiewać. Czuję ogromną potrzebę pisania i tworzenia kawałków. Jestem zdania, że jak odnajdziesz w sobie jakiś talent, to musisz to wykorzystać. Dostałeś go od Najwyższego i nie możesz schować go do szuflady. To tak, jakbyś dostał super prezent i wyrzucił go do śmieci. Jeśli masz talent, dziel się nim z innymi. Dziel się tym, co masz. Mi się wszystko układa, bardzo lubię śpiewać. Nie wiem, może potrwa pięć minut… Ale bardzo się cieszę z tego, co mam. Jestem bardzo szczęśliwy”.

O.N.: Jesteś szczęśliwym człowiekiem prawda?

Damian SyjonFam: „Tak, bardzo. Dodatkowo fakt, że moja żona się tym też zajmuje ( i kiedyś może mój syn, bo gra na perkusji) ma na to wpływ. Lepiej być nie może. Działam w gatunku, w którym nie musze być wiecznie piękny i młody. Mogę to robić nawet, gdy będę starszym gościem. Więc, po co nam więcej?”.

O.N.: Dziękujemy za rozmowę.

Damian SyjonFam: Dzięki.

 

Rozmawiała: Beata Horodyłowska

 

 

 

Dodaj komentarz

*

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.