W kraju nad Wisłą przywykliśmy do hołdowania sromotnym klęskom, które wykształciły w społeczeństwie tzw. „Pamięć Krwi”. Klęski obchodzimy hucznie, a wielkie zwycięstwa – skromnie. W Ostródzie jedno z takich wielkich zwycięstw uczczono symbolicznie, zapalając świeczkę na grobie powstańca wielkopolskiego Franciszka Emanowicza.
Tak to u nas wygląda. Potrafimy ogólnopolsko obchodzić pamięć wybuchu II Wojny Światowej – prawdopodobnie największej katastrofy, jaka dotknęła naród polski. Innym wydarzeniem szeroko upamiętnianym jest Powstanie Warszawskie – ogromna klęska, za którą życiem zapłacił kwiat polskiej młodzieży, a Warszawa została doszczętnie zburzona.
Celebrujemy te klęski, pamiętając o poświęceniu i krwi naszych poległych bohaterów. Przy tych obchodach rzadko jednak mówi się o przyczynach tych tragedii – o tym, że za masową śmierć i katastrofy w dużej mierze odpowiadali politycy ówcześnie rządzący Polską. Decyzje często amatorskie, a czasem wręcz inspirowane agenturalnymi wpływami, doprowadziły do tragicznych skutków. Tymczasem osoby takie jak Beck, Mościcki czy Rydz-Śmigły mają obecnie swoje ulice, choć nie wytrwali miesiąca w obleganej Polsce. Uciekli jeszcze we wrześniu 1939 roku.
Ta dygresja o ”polskich politykach” nie jest przypadkowa. Kiedy ta klasa społeczna nie brała udziału w kluczowych inicjatywach wysokiej rangi, efekty były często zdecydowanie lepsze.
Tak było w przypadku Powstania Wielkopolskiego – zwycięstwa, o którym mówi się relatywnie niewiele w skali kraju. Powstanie to było buntem oddolnym, zainicjowanym przez polskich mieszkańców Prowincji Poznańskiej, pozostającej pod niemieckim panowaniem. Rozpoczęcie tej inicjatywy militarnej miało miejsce pod koniec 1918 roku, podczas kształtowania się nowego ładu politycznego w Europie po I Wojnie Światowej. 26 grudnia Jan Ignacy Paderewski, powracający do Polski, zatrzymał się w Poznaniu i wygłosił przemówienie do rodaków. Jego wizyta wywołała wielki entuzjazm i zjednoczenie. Ulice Poznania ożyły w atmosferze polskiego narodowego święta – było to coś niespodziewanego i spontanicznego.
Niemcy, obawiając się konsekwencji tego zjednoczenia, szybko zareagowali. 27 grudnia zorganizowali defiladę wojskową, podczas której żołnierze zrywali polskie flagi i zastraszali przedsiębiorców. Wybuchły zamieszki. Polacy, mający dość ucisku, uznali, że to właściwy moment, by utworzyć formację powstańczą. Niesieni entuzjazmem początkowych zwycięstw, szybko opanowali większość Prowincji Poznańskiej, wykorzystując problemy osłabionych Niemiec, którzy jako przegrani I Wojny Światowej, mieli dopiero mierzyć się z podpisaniem i konsekwencjami powojennych traktatów.
Powstańcy odnieśli szereg spektakularnych sukcesów. Samo Powstanie było prawdopodobnie największym polskim sukcesem militarnym we współczesnej epoce. Przykładowo, po bitwie o Ławicę Polacy zajęli sprzęt lotniczy o ogromnej wartości. W skład tego sprzętu weszło ponad 300 niemieckich samolotów.
Walki zakończył traktat w Trewirze, który zobowiązał Niemców do zaprzestania działań zaczepnych wobec Polaków i wyznaczył linię demarkacyjną. Ustalenia traktatu spowodowały, że Powstanie Wielkopolskie przyniosło wymierny i pozytywny efekt. Według niektórych historyków, gdyby nie ono, zarządzono by na terenie Prowincji Poznańskiej plebiscyt. Wówczas wiele powiatów, zgermanizowanych w wyniku niemieckiej polityki osadniczej, nie weszłoby w skład odrodzonego państwa polskiego, ponieważ ludność opowiedziałaby się po stronie niemieckiej.
27 grudnia członkowie Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej w Ostródzie uczcili pamięć Powstania na cmentarzu przy ul. Chrobrego. Zapalili znicz i oddali hołd Franciszkowi Emanowiczowi – weteranowi walk powstańczych. Brawo dla nich za tę piękną inicjatywę.
Patrząc w przyszłość, jako wspólnota narodowa moglibyśmy bardziej pielęgnować pamięć o naszych zwycięstwach. Nadmierna celebracja klęsk i porażek – często bez głębszego zrozumienia ich przyczyn – może prowadzić do zbiorowego kompleksu, który wciąż obciąża naszą tożsamość narodową.
O.R