W niedzielę Sokół Ostróda pojechał do Łowicza rywalizować z tamtejszym Pelikanem.
Pelikan to drużyna, która na przestrzeni ostatnich lat całkiem dobrze ”leżała” Sokołowi i ten często grając z nią inkasował 3 punkty. Jak na złość, w nie cierpiącej zwłoki potrzebie – nie udało się. W spotkaniu 31 kolejki oglądaliśmy klasyczne ligowe przeciąganie liny. A owa lina przez większość meczu przechylała się tylko nieznacznie na którąś ze stron. Dlatego też kibice zebrani na stadionie w Łowiczu nie oglądali zbyt wielu akcji bramkowych.
Mecz pobudził wykorzystany przez gospodarzy, wątpliwy rzut karny w 49 minucie. Sokół w tych okolicznościach musiał przyspieszyć i tak też uczynił. Naciski przyniosły skutek w postaci wyrównującej bramki Mateusza Furmana, warte odnotowania jest że gol padł po przepięknej, szybkiej, opartej na krótkich podaniach akcji. Wniosek? Kiedy Sokołowi się chce to potrafi. Problem polega na tym, że nieczęsto mu się chce. Przykładowo nie chciało mu się przez całą rundę wiosenną.
Przed naszymi ulubieńcami jeszcze 3 kolejki ligowe. Warta Sieradz jest lepsza jedynie o bilans bramkowy, a Concordia ma dwa punkty więcej. Więc obaj główni rywale w walce o utrzymanie są jak najbardziej w zasięgu.
Sokół: Florczak – Porębski, Błaut, Dowgiałło, Mysiorski, Mościcki, Furman, Stefański, Święty, Liehostaiev, Kventsar.
Pelikan Łowicz – Sokół Ostróda 1:1 (0:0)
Pomianowski 49′ – Furman 55′
