ODESZLI NA WIECZNĄ WARTĘ

Przyjaciele odchodzą … Tym razem już ostatecznie.

W styczniu bieżącego roku na Wieczną Wartę odeszli zasłużeni dla Związku Harcerstwa Polskiego instruktorzy:
ś.p. harcmistrz Jan Lach, lekarz wojskowy, zmarł 16 stycznia w Warszawie i w Warszawie został pochowany 26 stycznia 2017 roku.
ś.p. harcmistrzyni Maria Serbintowicz, z domu Pelczarska, emerytowana nauczycielka Szkoły Podstawowej Nr 4 w Ostródzie, zmarła 30 stycznia. Jej pogrzeb odbył się 1 lutego 2017 roku w Ostródzie.

Cześć Ich pamięci !

Jak trudno żegnać na zawsze przyjaciół, których znało się tak wiele lat!

Druh Janek przybył do Ostródy w 1954 roku tuż po uzyskaniu dyplomu lekarza i stopnia porucznika. Mało było wówczas lekarzy w Ostródzie, więc swoją służbę zawodową w koszarach łączyć musiał z dyżurami w pogotowiu, pracą w przychodni a także praktyką prywatną dla tych chorych, którzy przed południem pracowali zawodowo. I tak dzień w dzień od 6 rano, czyli od pobudki w koszarach aż do 10 wieczór na nogach, poza domem i rodziną. Najstarsi mieszkańcy Ostródy pamiętają dobrze doktora Lacha, który leczył ich rodziców. Szybki na swoim motocyklu, życzliwy i pogodny, a przede wszystkim – skuteczny!

Tu w Ostródzie zaczął też swoje prace naukowe z dziedziny epidemiologii, higieny, parazytologii o światy zdrowotnej. W Ostródzie pracował jako lekarz 7 lat. Potem również 7 lat w Olsztynie w Szpitalu Garnizonowym, 5 lat kierował Wojskowym Szpitalem Garnizonowym w Ełku. Od 1975 roku pracował już tylko w Warszawie, leczył, wykładał w uczelniach, publikował w Polsce i za granicą. Ale więzi z Ostródą nigdy nie zerwał. Tu miał przyjaciół, tu często wracał.
Po przemianach politycznych, które nastąpiły w 1956 roku ujawnił swoją przeszłość harcerską sięgającą Szarych Szeregów i czynnie zajął się odtworzeniem nie tylko dawnych struktur Związku Harcerstwa Polskiego ale także jego skautowskiej ideologii i tradycji. Harcerzem i lekarzem był do końca życia. Tak niedawno w telefonicznej rozmowie skarżył się: Wiesz, żal mi, szkoda pożegnać swoich starych pacjentów, ale czuję, że juz pora skończyć ze służbą czynną. Użył tego słowa: Służba! Tak rozumiało sens życia tamto pokolenie. Przyrzekało się na sztandar harcerski słowami: „Mam szczerą wolę służyć Bogu i Ojczyźnie, nieść chętną pomoc bliźnim, być posłusznym Prawu Harcerskiemu.” Janek służył przez całe swoje życie.

W tej idei wychowana była młodsza od Janka o całe pokolenie ś.p. druhna Maria Serbintowicz.

Do Ostródy przybyła jako mała dziewczynka ze swoimi rodzicami Janiną i Ludwikiem Pelczarskimi latem 1945 roku. Nie można przecenić zasługi państwa Pelczarskich dla ostródzkiej oświaty i wychowania młodzieży w trudnych powojennych latach. To oni zakładali tutaj pierwszą szkołę średnią, gimnazjum i liceum. Oni z nieliczną grupą nauczycieli rozpoczęli we wrześniu 1945 nowy, pierwszy rok szkolny w polskiej wreszcie szkole. Miesiąc później to właśnie druhna Janina Pelczarska założyła drużynę harcerską, a potem hufiec. Druhnie hufcowej bardzo często na zbiórkach towarzyszyła mała dziewczynka, która siebie nazywała Mulą. Dla nas, starych harcerzy i harcerek Maria Serbintowicz za zawsze zostanie w pamięci jako Mula. Rosła na naszych oczach, bywała jako „konieczny element” na biwakach, obozach, uroczystościach harcerskich.

Nikogo z nas nie dziwiło, że Mula po maturze wybrała studia pedagogiczne i tak jak jej mama polubiła przedmioty ścisłe. Mula zawsze lubiła konkrety. Solidna, rzeczowa, zdyscyplinowana, niezawodna. Po studiach tak jak Jej rodzice została nauczycielką. I oczywiście jako harcerka zakładała drużyny harcerskie. Była przecież instruktorką. Pracę zawodową i społeczną jakże harmonijnie łączyła z obowiązkami żony i matki. Razem ze swoim mężęm, Januszem byli oparciem dla grupy starszych tuż powojennych harcerek i harcerzy. W swoim gospodarstwie w Leszakach gościli nas regularnie i z otwartym sercem. Chwile tam przeżyte dla nas są niezapomniane.

Przyjeżdżał na spotkania Janek Lach ze swoją żoną Zosią, stawiali się wszyscy którzy mogli dojść lub dojechać. Przy ognisku albo przy blasku świec, przy śpiewie, dowcipach, opowieściach, wspominkach wracała do nas nasza młodość i dawne przeżyte lata. Bo wiele przeżyliśmy razem. Chwil pięknych i bardzo trudnych, momentów zniechęcenia, utraty nadziei, czasem zwątpienia, czy możliwa jest jeszcze jakaś szansa… Szukaliśmy wsparcia w sobie nawzajem. Były kłopoty, były dramaty, były niepowodzenia. Jak to w życiu. Ale byliśmy razem. Mogliśmy na siebie liczyć. Prawda, z biegiem lat coraz nas mniej. Z żalem żegnamy Janka i Mulę, którzy odeszli już na zawsze.
Wierzymy, że zostaną we wdzięcznej pamięci tych wielu ludzi, z którymi zetknął ich los. Przecież dali ludziom to, co mieli najcenniejszego: swoją wiedzę i serce.

Krąg Seniorów Instruktorów „Węzły”

Dodaj komentarz

*

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.