PIĘKNE POŻEGNANIE Z OSTRÓDĄ!

W niedzielny wieczór tysięczna widownia zgromadzona na stadionie przy ul. 3 Maja (po raz ostatni w sezonie 2016/2017) oglądała mecz pozbawiony stawki, jednak emocji już z całą pewnością nie. Przy rekordowej frekwencji i fantastycznej atmosferze, Sokół zremisował z Widzewem 2:2, tradycyjnie strzelając bramkę w 90 minucie.

Karol szweda do boju puścił jedenastkę bliską tej żelaznej, zwycięskiej. Boki obrony były wreszcie zdrowe, więc na boisku zameldowali się Korzeniewski i Wojciechowski. Na prawym skrzydle trener postawił na Sebastiana Pączko, który potrafił w bieżących rozgrywkach być efektywny, strzelając bramki i asystując. Natomiast najczęściej grający na tej pozycji Szczepański raczej ”nie odpalił” co tylko utwierdza w przekonaniu, że Karol Szweda wie co robi.

Od samej inicjacji spotkania, piłkarze obu drużyn zaczęli intensywnie. Było dużo biegania, ale przez to również, trudno było dostrzec składne akcje. Jednak z początkowego chaosu wyłonił się dość groźny strzał z woleja oddany przez zawodnika Widzewa, Kazimierowicza w 3 minucie. Następnie Łodzianie starali się pójść za ciosem, jednak Sokół inteligentnie przerywał akcje dość daleko od swojej połowy. w 10 minucie nasi pierwszy raz zagrozili, kiedy to głową uderzył Suchockim jednak

Tabela III ligi. kliknij by powiększyć.

zabrakło mocy i Wolański pewnie obronił. Przez następne minuty oglądaliśmy dobry mecz. Oba zespoły starały się grać piłką i atakować. Jednak to Widzew w tych atakach był efektywniejszy i w 17 minucie objął prowadzenie. Po świetnym dośrodkowaniu z prawej strony głową piłkę do siatki skierował Nowak. Przy tej bramce błąd w ustawieniu popełnił Mykytyn. Następnie do odrabiania strat zabrał się Sokół, który szukał szczęścia w akcjach skrzydłowych i dośrodkowaniach w pole karne. Jankowski i Pączko próbowali wykorzystywać szybkość i drybling, ale Widzew natychmiast podwajał skrzydłowych i po odzyskaniu piłki potrafił bardzo groźnie kontrować. Jak w w 23 minucie, kiedy piłka otarła się o słupek bramki Kotkowskiego. Sokół jednak nie odpuszczał i miał doskonałą sytuację do wyrównania. Jankowski w 38 minucie huknął z woleja dośrodkowaną piłkę, niestety ta trafiła w plecy obrońcy Widzewa, co uchroniło przyjezdnych od utraty bramki. Chwilę później próbował jeszcze Suchocki, ale znowu nie nadał piłce dostatecznej mocy po uderzeniu głową.

W pierwszej połowie Sokół wyglądał dość dobrze. Brakowało jedynie większej aktywności Hirsza, jak i bocznych obrońców, którzy swym ustawianiem na boisku nie tworzyli dodatkowych opcji w rozegraniu.

Od początku drugiej odsłony Sokół pokazywał to z czego jest znany w tym sezonie czyli dużo biegał, starając się szybko odzyskiwać piłkę i doprowadzić do wyrównania. Pressing przynosił rezultaty. Po jednym z przechwytów piłka trafiła do Pączki, który w pięknym strzałem zza pola karnego doprowadził do wyrównania. W 52 minucie mieliśmy 1-1. Niestety po dobrej wiadomości przyszła pora na tę złą. Boisko z powodu kontuzji musiał opuścić kapitan i największy walczak, czyli Słowicki. Jego miejsce zajął Dmowski. W następnych fragmentach oglądaliśmy świetny mecz. Swoje szanse miały obie drużyny i na koniec tej wymiany ciosów to Widzew zakończył ją konkretniej. W 68 minucie Kazimierowicz wspaniałym lobem przeniósł piłkę nad Kotkowskim uderzając z połowy boiska. Ta bramka chwilowo wstrząsnęła Sokołem, który nie otrzymał nagrody za dobrą grę. Widzew chciał to wykorzystać i miał kilka groźnych sytuacji zmuszając Kotkowskiego do piąstkowania czy bronienia na linii. Ale żadna z tych sytuacji nie mogła się równać z okazją jaką miał Pluta. Piłka trafiła do niego w polu karnym, jednak nasz stoper w nią nie trafił co pozwoliło obrońcy Widzewa wybić na rzut rożny. Od tego momentu Trójkolorowi poszli na całość grając bardzo wysoko. W 80 minucie dał znać o sobie rezerwowy Smyt, jednak jego strzał nie znalazł drogi do bramki. Chwilę później Widzew mógł zamknąć mecz kiedy wyszedł 4 na 2 z kontrą, jednak widzewiacy mocno się pogubili. Trzeba przyznać, że szyki Sokołowi najbardziej mieszał stoper przyjezdnych Nowak, który miał wiele doskonałych interwencji w obronie. Jednak Sokół dalej nacierał, tak jak nas do tego przyzwyczaił i w końcu dopiął swego. W 90 minucie po rzucie rożnym do siatki trafił niezawodny Hirsz. Po tej bramce Sokół chciał jeszcze wygrać, ale zabrakło już czasu. Jedną szansę miał Dmowski, jednak nie trafił w bramkę.

Ten mecz jak i cały sezon, jest piękną historią Sokoła. Jest to historia o walce i nie poddawaniu się. To, że gospodarze wyrównali w ostatnich minutach już nikogo nie dziwi. Oni po prostu tacy są. Potrafią wszystko przetrwać i się podnieść.

Sokół Ostróda – Widzew Łódź 2:2 (0:1)
Bramki: Pączko 52′ , Hirsz  90′ –  Nowak 17′ , Kazimierowicz  68′

Sokół: Kotkowski, Korzeniewski, Pluta, Mykytyn, Wojciechowski (78 Smyt), Jankowski, Danilczyk, Słowicki (56 Dmowski), Hirsz, Pączko (74 Nowiński), Suchocki (78 Buczkowski)

 

 

 

Dodaj komentarz

*

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.