Sokół ma za sobą dobrą rundę jesienną, zwłaszcza w jej końcówce świetnie szarżował pewnie pokonując kolejnych rywali i chyba zgodzimy się tutaj, że aktualnie trwającego, wiosennego scenariusza nikt się nie spodziewał. Trzy porażki z rzędu, w tym ta ostatnia z Mławianką Mława sugerują pewnego rodzaju załamanie – tak duże zjazdy formy muszą mieć poważną przyczynę.
Do pewnego momentu Sokół w meczu z mławianami nie wyglądał tragicznie, był zwarty i okazjonalnie próbował się przedzierać w pole karne przeciwników. Ale z drugiej strony brakowało iskry – akcje były rwane i szybko się kończyły – niedokładnym podaniem czy też złym przyjęciem piłki. Goście również nie potrafili kreować wielu sytuacji i sprawiać radości swoim kibicom – podobnie jak w przypadku ”Trójkolorowych” udawało im się trzymać taktyki i okazjonalnie tworzyć zagrożenie. Po pierwszej połowie było uczciwe 1:1 – obie bramki padły po stałych fragmentach gry, co tez dużo mówi o przebojowości tego meczu.
Druga odsłona była bardzo podobna do pierwszej, aż nadeszła 74 minuta. Wówczas nasi piłkarze nieco przysnęli, nie skrócili dystansu i dzięki temu napastnik gości miał czas na celne uderzenie. To był moment w którym stała się tragedia ponieważ – od tego momentu Mławianka z łatwością strzelała kolejne bramki, a dołożyła jeszcze dwie.
Sytuacja ta pokazuje nam że problem z efektywną grą Sokoła siedzi w głowach piłkarzy – stracony gol kompletnie ich rozmontował.
Sokół Ostróda – Mławianka Mława 1:4 (1:1)
Święty 39’ (k) – Mat. Stryjewski 24’, 74’, 89’, Mi. Stryjewski 76’
Sokół: Leszczyński – Dowgiałło, Porębski, Morawski, Kventsar, Musiński, Furman (69’ Szałkowski), Święty, Stefański (77’ Banul), Mysiorski, Lubak (67’ Liehostaiev).
Mławianka: Piotrowski – Skudynowski, M. Rogalski, Komorowski, Markowicz (65’ Rutkowski), Kostyk, Wybrańczyk, Sobotka (60’ Tworek), Mat. Stryjewski, Mich. Stryjewski, Odilon (60’ Karol).
