NAPOLEON W OSTRÓDZIE – HISTORIA ZAWARTA W OBRAZIE

Jedną z atrakcji ostródzkiego muzeum jest kopia obrazu autorstwa Marie Nicolasa Ponce-Camus’a (1778 – 1839) „Napoleon użyczający łask mieszkańcom Ostródy. Marzec 1807″ – obrazu uważanego za jedno z najlepszych płócien tego w sumie przeciętnego francuskiego malarza epoki klasycyzmu. Dla nas, ostródzian, malowidło to jest o tyle cenne, że utrwala pewien przykry epizod z pogmatwanych dziejów miasta.

 

Jeden z większych gabarytowo (2,80m x 1,89m) w dorobku artystycznym Ponce-Camus’a oryginał obrazu przechowywany jest w Wersalu. Jego kopię podarowali miastu 16 lipca 1992 roku małżonkowie Hannelore i Georg Freiwald z Hesji. Artur Munje, na stronie internetowej Napoleon.org.pl pisze, że jest to (…) kopia wykonana po II Wojnie Światowej przez nieznanego malarza rosyjskiego, emigranta osiadłego w Niemczech. Obraz został namalowany na zamówienie potomka małego chłopca wręczającego petycję Napoleonowi.

Faktycznie, miłośnik i badacz czasów napoleońskich, Ryszard Kowalski, w tekście zatytułowanym „Od sztuki do propagandy” (Napoleon.org.pl), opierając się na opracowaniu „Osterode w Wersalu” (1901 r.) profesora Emila Schnippela potwierdza, że chłopcem tym jest pięcioletni wówczas Eduard Freiwald, syn zarządcy ostródzkiego zamku, Carla Ludwiga.

Przybywa cesarz

Według jednych zbawca i Bóg Wojny, według innych zbrodniarz i Mały Kapral (w rzeczywistości, jak na tamte czasy, takim znowu karłem nie był, mierzył bowiem dokładnie169,3 cm wzrostu. Wizerunek krwiożerczego kurdupla wylansowany został później przez propagandę angielską), Napoleon Bonaparte, 21 lutego 1807 roku wkracza ze swoją poturbowaną armią do Ostródy i na osobistą kwaterę wybiera jedną z komnat zamku. Najprawdopodobniej na pierwszym piętrze jego północnego skrzydła. Stąd, do 1 kwietnia, zarządza podbitą Europą, rozsyła rozkazy i pisze listy do żony Józefiny z domu Tascher de la Pagerie i kochanki Marii z Łączyńskich Walewskiej. Głównie jednak liże rany po krwawej łaźni, jaką zgotowały mu w śnieżnej zamieci i siarczystym mrozie połączone armie rosyjska i pruska, w taktycznie nierozstrzygniętej bitwie pod Pruską Iławą (obecnie Bagrationowsk w Obwodzie Kaliningradzkim).

Cesarzowi bardzo nie podoba się Ostróda. W listach do żony skarży się na warunki panujące w tej „podłej wiosce” (mauvais village), na przenikliwe zimno nie dających się nijak ogrzać zamkowych komnat. W kontaktach z ludnością cywilną swoim żołnierzom pozwala na wiele, prawie na wszystko. Nie jest tutaj przecież gościem, lecz okupantem. Zdobywcą, panem życia i śmierci. Liczy się tylko jego ukochana armia i jej pospiesznie odbudowywane, nadwątlone po laniu pod Preussisch Eylau, morale.

Francuzi nie patyczkują się z „Prusakami”. Kościoły i domy w mieście zamieniają w magazyny na mąkę, suchary i wódkę, na mieszkańców nakładają wysoki haracz. Rozbierają bramy miejskie, a z pozyskanego budulca stawiają piekarnie. Wojsko musi przecież coś jeść. Wojsko musi też się „bawić”, stąd liczne gwałty, burdy i zabójstwa.

Jak pisze Wiesław Skrobot w książce „Ostróda – obrazki z przeszłości”: W opisie statystycznym Ostródy z 1835 r. pobyt Napoleona i jego wojsk w mieście na początku 1807r. stawia się w rzędzie największych klęsk ostatnich dziesięcioleci, obok pożaru, cyklonu i epidemii cholery.

Ledwie zipiący pod francuskim butem ostródzianie zmuszeni są błagać Napoleona o litość. W marcu 1807 roku wysyłają do niego złożoną z co znamienitszych mieszkańców miasta (dzisiaj nazwalibyśmy ich kolaborantami) delegację, z prośbą o zaprzestanie rabunków i gwałtów. Bonaparte łaskawie przyjmuje od mieszczan petycję, jednak nastawienia do okupowanego miasta nie zmienia ani na jotę. Wydaje się, że jedynym wymiernym efektem audiencji u cesarza jest ukończony trzy lata później obraz Ponce-Camus’a.

Malarz, który mógł być wielki

Nazwiska Marie Nicolasa Ponce-Camus’a próżno szukać w popularnych podręcznikach historii sztuki, gdyż nie jest on zaliczany przez znawców do grona najlepszych malarzy francuskiego klasycyzmu. Niewątpliwie miał wielki talent i wrodzony zmysł obserwacji. Szybko i dobrze rysował, co pozwalało mu notować „na żywo” scenki rodzajowe, czy tworzyć wierne portrety napotkanych ludzi. Gdyby zamiast włóczyć się z armią Napoleona po świecie został w domu i pod okiem swojego mistrza doskonalił warsztat, mówilibyśmy dzisiaj o nim jako o wybitnym twórcy swojej epoki, nie zaś o malarzu sprawnym, lecz niestety przeciętnym, nie wyrastającym zbytnio ponad dziesiątki mu współczesnych. Ale gdyby nie jego niespokojny duch, nie namalowałby swego najbardziej chyba znanego płótna, a Ostródy nie byłoby dzisiaj w Wersalu.

Według Ryszarda Kowalskiego, który z kolei powołuje się na profesora Tadeusza Orackiego, namalowanie obrazu przedstawiającego Pierwszego Konsula, przyjmującego deputację ostródzian, zlecił Ponce-Camus’owi, naocznemu świadkowi tego wydarzenia, mianowany przez samego cesarza dyrektor tworzonego wtedy Muzeum Napoleona w Luwrze, Dominik Vivant Denon. Ukończone w 1810 roku dzieło nigdy nie było eksponowane publicznie, stąd poszło w zapomnienie. Fakt jego istnienia spopularyzował szerzej dopiero nauczyciel ostródzkiego gimnazjum, profesor Emil Schnippel, który – będąc gościem paryskiej Wystawy Światowej w 1900 roku – zobaczył je w wersalskim Muzeum Historycznym, a w napisanym rok później szkicu „Osterode w Wersalu”, pokusił się o identyfikację niektórych przedstawionych na obrazie osób.

Marie Nicolas Ponce-Camus był jednym z ponad 400 uczniów Jacquesa-Louisa Davida (1748-1825), ikony francuskiego klasycyzmu, od 1804 roku nadwornego malarza Napoleona Bonaparte. To w jego pracowni szlifowali swój kunszt najwięksi ówcześni mistrzowie pędzla: Antoine-Jean Gros, Francois Gerard, Jean-Germain Drouais, Anne-Louis Girodet, Jean-Auguste-Dominique Ingres, Jean-Baptiste Isabey, Francois-Marius Granet, z Polaków zaś między innymi Antoni Brodowski.

Malarstwo maitre Davida, aczkolwiek warsztatowo nienaganne, było drętwe, wyprane z jakichkolwiek emocji i głębiej przeżytych przez artystę treści. David ich zresztą celowo nie szukał, wykonując rzetelnie dla kolejnych zleceniodawców, dobrze opłacane usługi propagandysty. Żadne emocje w jego malarstwie nie pojawiły się nawet wtedy, gdy w 1816 roku wypędzony z Francji za królobójstwo (w czasie rewolucji francuskiej David, członek klubu jakobinów, głosował za zgilotynowaniem króla i królowej) osiadł w Brukseli i „hurtowo” produkował landrynkowe, nawiązujące do mitologii, obrazy.

Ostródzianie w klasycystycznej manierze

Wpływy mistrza, zarówno te dobre, jak i te złe, wyraźnie widać w propagandowym dziele Ponce-Camus’a „Napoleon użyczający łask mieszkańcom Ostródy. Marzec 1807”. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to zgodna z zasadami francuskiego malarstwa klasycystycznego wyważona estetyka, daleka od dekoracyjnego przepychu baroku i rokoka. Klasycyzm był w końcu sztuką, której największy rozkwit przypadł na okres rewolucji francuskiej, sztuką burżuazji, daleką od ostentacji i luksusów, w których pławiła się arystokracja.

Statyczny, kompozycyjnie zamknięty obraz, oparty na obowiązującej w klasycyzmie zasadzie złotego podziału, przypomina jako żywo zbiorową scenę teatralną, pełną zastygłych w wystudiowanych pozach statystów. Punktowy reflektor oświetla aktorów pierwszego planu: Napoleona Bonaparte, małego chłopca wręczającego mu petycję oraz podtrzymującą go kobietę w błękitnej sukni. Wczesnowiosenny krajobraz ówczesnych okolic Ostródy w tle, z delikatnie zaznaczonym sfumato (perspektywa powietrzna, której wynalezienie przypisuje się Leonardowi da Vinci), jest równie wyrazisty, jak postacie stojące na środku sceny. Taka głębia ostrości sprawia, że widz odnosi wrażenie jakby tło było namalowaną przez scenografa dekoracją teatralną, zawieszoną tuż za aktorami.

W obrazie Ponce-Camus’a wyraźnie widać, wyniesiony przez niego z pracowni Davida, cechujący francuski klasycyzm prymat rysunku nad barwą. Postacie, zaznaczone zdecydowanym konturem, oświetlone są światłem jasnym i skontrastowanym, lecz zarazem chłodnym, tłumiącym podporządkowany formie kolor. Harmonia, symetria i rytm potęgują wrażenie ładu, równowagi i spokoju. Miękki światłocień i gładka, „wylizana” faktura, podkreślają wzniosłość przedstawionej na obrazie sceny, jej moralizatorsko-dydaktyczny wydźwięk.

Napoleon Bonaparte, ubrany w swój słynny mundur z zielonym frakiem (czyżby nie miał innego?), stoi w niemniej słynnej sztywnej i hierarchicznej pozie, z lewą dłonią schowaną pod kamizelką w okolicy żołądka. Prawą rękę wyciąga jakby od niechcenia po wręczany mu nieśmiało przez chłopca pergamin, jednak majestat nie pozwala mu pochylić się w stronę dziecka. Bo cesarz może być łaskawy, ale cesarz jest wielki (mimo, że niski) i niedostępny dla zwykłych śmiertelników. Kult jednostki w najczystszym wydaniu.

Trzeba jednak przyznać, że jak na płótno malowane na zamówienie i pod konkretnie określoną tezę, obraz jest zaskakująco dobry. Chapeau bas przed autorem.

Who is who, czyli kto jest kim na obrazie

Jak już wcześniej wspomniałem, Marie Nicolas Ponce-Camus był znakomitym rysownikiem. Przez około 40 dni, które spędził w Ostródzie, chodził po mieście i z zapałem dzisiejszego fotoreportera utrwalał w szkicowniku twarze ówczesnych mieszkańców miasta. Odtworzył je potem na namalowanym przez siebie płótnie, dzięki czemu profesor Schnippel zidentyfikował przynajmniej niektórych z nich. Znowu powołuję się na Ryszarda Kowalskiego, który czytał opracowanie Schnippel’a z 1901 roku. Według niego odzianym w jedwabny kaftan rudawym pięciolatkiem, o nieproporcjonalnie dużej w stosunku do ramion głowie, jest Eduard Freiwald (1802-1868), potomek zarządcy ostródzkiego zamku i jednocześnie dzierżawcy domeny państwowej, zwierzchnika urzędników administracyjnych. Podtrzymującą go pod pachy kobietą, całą w błękitach, jest jego ciocia, nie wymieniona z imienia fraulein Sawatzki (Zawadzka?). Nie wiedzieć czemu chłopcem nie zajmuje się jego matka, Charlotte Amalie Sawatzki, stojąca wraz z mężem, Carlem Ludwigiem Freiwaldem (to ten pan w sięgającej do kolan, obszytej sznurami brązowej szubie), nieco z boku, ale – jakże by inaczej – w pobliżu imperatora.

Ryszard Kowalski przytacza też rodzinną legendę Freiwaldów, która głosi, że osobisty ochroniarz Napoleona, mameluk Rustan, niosąc Bonapartemu posiłek, potknął się w ciemnym korytarzu o małego Eduarda i oblał go gorącą zupą. Podobno cesarz, będąc już w Kamieńcu, dopytywał się o zdrowie chłopca.

 

Artykuł pochodzi z serwisu Nasza Ostróda

Dodaj komentarz

*

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.