Nie tak całkiem dawno (choć dla wielu może to być prehistoria) wielu z nas, by zadzwonić do kogoś musiało skorzystać z budki telefonicznej (nawiasem mówiąc obecnie powoli usuwanych z naszych miast i wsi). Najpierw służyły do tego żetony, jednak w 1991 roku pojawiła się nowość – karty telefoniczne. Na ich pasku magnetycznym zapisana była liczba impulsów. Dzwonić można było do wykorzystania zapasu.
Karty zawierały w zależności od rodzaju 25, 50, 100, a nawet 200 impulsów. Z biegiem czasu na kartach zaczęły pojawiać się różne wzory, miasta, zwierzęta czy imprezy okolicznościowe. Z czasem rozwinęło się kolekcjonerstwo, a ceny niektórych kart (zwłaszcza pierwszych) zbieranych przez fonokartystów osiągały zawrotne ceny. Z biegiem czasu ceny spadły, zainteresowanie zbieraniem kart zmalało, a w tej chwili mało kto o nich pamięta.
Warto jednak wspomnieć, że w szczytowym okresie 2 razy na kartach znalazła się Perła Mazur czyli Ostróda.
Po raz pierwszy stało się to w 1997 roku. Karta przedstawia jezioro Drwęckie, w katalogu nosi numer 265. Zawierała 50 impulsów i wydana została w nakładzie 79800 egzemplarzy.
2 lata później po raz kolejny Telekomunikacja Polska przypomniała sobie o naszym mieście. Tym razem zaszczytu tego dostąpił ostródzki zamek, a karta została wydana w serii Polskie Zamki Gotyckie. Zawierała 25 impulsów i wydana została w nakładzie 282 tys 600 egzemplarzach.
Z powodu czasu wydania i wysokości nakładu wyższe ceny na rynku kolekcjonerskim osiągała ta pierwsza, jednak nie były to zawrotne ceny. Za kartę używaną w bardzo dobrym stanie w 2000 roku trzeba było zapłacić około 4 złotych, za kartę czystą – niezużytą 18 złotych. Karta z zamkiem była tańsza – odpowiednio 2 i 9 złotych.W tym samym czasie za niektóre wcześniejsze karty ceny dochodziły nawet do kilkuset złotych.