#WCZORAJ GRALI – CZĘŚĆ 7

Po meczu z Litwą śmiałem się z tego balonika któremu wczoraj się tak głośno pękło. Tak samo jak po wyżej wspomnianym meczu, tak samo teraz, mam stonowany nastrój, nie ma pesymizmu, ale optymizmu też nie. Tym razem drużyna jest taka, że jeszcze nie uważam, że to turniej typu: mecz otwarcia, mecz o wszystko, mecz o honor. Grupę mamy trudną, a ja po wczorajszym czuję ogromny zawód.

Dzisiaj bez zachowania chronologii. Nie oglądałem całego meczu Rosjan, ale Putin chyba dobrze sypnął sianem. Wiemy na pewno, że Egipt z Momo Salahem mogą wracać do swoich piramid, a Ruskie na swojej ziemi nie zawodzą, dając kibicom kolejne wysokie zwycięstwo. Tak przy okazji, to póki co, patrząc na wyniki, to najlepszy występ gospodarzy w historii MŚ.

Rosja 3:1 Egipt

(og. Ahmed Fathi 47′, Dienis Czeryszew 56′, Artiom Dziuba 62′, Mohamed Salah 73′[K])

Papierowi faworyci ulegają outsiderom.
Kolumbijczycy mieli być naszymi rywalami o pierwsze miejsce w grupie, a wychodzi na to, że są naszymi rywalami w grze o „życie” w następnej kolejce rundy grupowej. W sumie sami sobie skomplikowali sytuację za sprawą Carlosa Sáncheza, który na turnieju zaistniał pierwszą czerwoną kartką(była 3 minuta), nota bene, drugą najszybszą w historii tych rozgrywek. Mieli być dostarczycielami punktów, chłopcami do bicia, a wychodzi na to, że Japończycy, to nie tylko Jakotako Kiwa, Harata Tegałe i Broni Bomusi, raczej Jaja Namurawe i Tsubasa Ōzora(fikcyjna postać piłkarza autorstwa Yōichi Takahashiego w mandze i anime „Kapitan Jastrząb”). Szczęście podobno sprzyja lepszym, więc oceńcie to sami- od 6 minuty prowadzą po karnym, do tego grają w przewadze. Nikt na pewno nie zakładał takiego scenariusza. Los Cafeteros, czy Los Koks w Nos, dali się ograć Samurajom i tyle w realiach znaczyło miano faworytów. Kolumbijskie Skurczybyki… Nawet w dziesiątkę pokazali, że są piekielnie mocni i teraz z nami będą walczyć o to, kto robi seppuku(japońskie rytualne samobójstwo)- pamiętajmy, że remis nikomu tutaj nic nie gwarantuje. Południowoamerykańscy Latynosi mają swój temperament i będą chcieli nas „dojechać”. Śmieszne jest to, że skośnookie kurdupelki wbili im gola po rzucie rożnym, widać, że można i tak. Sensacyjnie dobrzy Japończycy, czy sensacyjnie słabi Kolumbijczycy? Ta grupa robi się skomplikowana…

Kolumbia 1:2 Japonia

(Shinji Kagawa 5′[K], Juan Quintero 39′, Yūya Ōsako 73′)

Na początku apel do wszystkich tych, którzy Cionka nazywają farbowanym lisem i tak chętnie już by mu odebrali obywatelstwo. Łapy precz od Thiago!!!
Za każdym razem jest nieuzasadniony pojazd na tego piłkarza, chyba tylko dlatego, że ma domieszkę Brazylijskiej krwi, co tak bardzo oburza Polaków Cebulaków. Gość zna się dobrze na Polskiej historii, stawiam w ciemno, że lepiej od Was(odsyłam do wywiadu na łączy nas piłka), jest przesympatyczny, śpiewa Hymn z wielką dumą i w sercu mu gra w 100% po Polsku, do tego co najważniejsze, zawsze walczy i nawet wczoraj w drugiej połowie kilka razy holował piłkę w kierunku pola karnego przeciwnika. Na tle swoich kolegów z drużyny, to wypadł całkiem „pozytywnie”. Zrozumcie Janusze jedno; ten gol samobójczy, to nie był zamach na Polski Futbol, a pechowy przypadek. Będąc przy przypadkach. Czy ktoś przypadkiem nie widział Arka? Podobno Milik był wczoraj awizowany do gry, ale nie widziałem typa… Wiem, że teraz najlepiej szukać winnych, wiem, że Nawałka zachorował na Engelizm, Janasizm i Smudyzm. Wiem, że teraz jak mantrę powtarza się: mecz otwarcia, mecz o wszystko, mecz o honor. Żeby nie było- ja ich nie bronię i nie tłumaczę, ale też nie wpadam w drugą skrajność, w której jadę po nich jak po burych…(dopowiedzcie sobie sami). Przegraliśmy i to na własne życzenie. Piszczu był cieniem samego siebie, Krychowiak mieszał tragiczne momenty z dobrymi, Milik jakby nie wystąpił, Zieliński przygasał, a Lewy nie miał z czego zrobić czegokolwiek. Z resztą, po co ja to piszę? Przecież jesteśmy narodem ekspertów, selekcjonerów i taktyków. Każdy z nas zagrałby lepiej, każdy z nas lepiej by dobrał zespół, taktykę, itp, itd. Straciliśmy dwa kuriozalne gole, ale to ten drugi był niesamowitym wyczynem. Brak komunikacji, niepotrzebne zatrzymanie przez Bednarka, a przecież mówi się cały czas: gramy do gwizdka! Zgodzę się z tym, że sędzia popełnił błąd, ale to był błąd o którym w regulaminie nic nie ma, więc sorry, ale nie możemy się tym tłumaczyć. Wypadliśmy blado na tle jeszcze bledszego przeciwnika, który grał na zasadzie: laga do przodu i zobaczymy co dalej. W naszej grze zabrakło agresji, kreatywności i spokoju. W nielicznych momentach, gdy ktoś z naszych przypomniał sobie, że umie grać w piłkę i wymienił kilka podań na jeden-dwa kontakty po ziemi, to nasi rywale byli zagubieni jak Malezyjski samolot. Czyli można było zagrać lepiej… Ale wyszło, że nie zagraliśmy, więc teraz nie ma co płakać. Trzeba wziąć się w garść, podnieść głowy do góry i odbić od tego co w Moskwie. Kolumbijczycy są bardziej groźni, bardziej wybiegani i tak jak my mają nóż na gardle. Gramy o być, albo nie być na Mistrzostwach. Kochani Nosacze, skoro tak chętnie podpisujecie się pod wygranymi, to teraz proszę się też tak chętnie podpisać pod przegraną. W końcu wygrywamy i przegrywamy razem! Mam gdzieś te całe szydercze: nic się nie stało. Stało się, bo pokazaliśmy się z najgorszej możliwej strony na najważniejszym meczu tej drużyny, ale wiem, że ta sama drużyna potrafi też zagrać bardzo dobre spotkanie i na takie liczę w niedzielę. Też mam mały przytyk dla tych którzy jechali Pazdana, wczoraj był najjaśniejszym punktem zespołu i gdyby nie wynik, to nosilibyście go na rękach. Pewnie nie tylko mi jest przykro, bo przegraliśmy głównie sami ze sobą. Podchodzilibyśmy do tego inaczej, gdyby ten wynik padł po pięknych akcjach rywala, a my byśmy tam zostawili serce, pot, krew i wątrobę! Na pocieszenie dodam, że jesteśmy jak Mistrzowie Świata, w końcu zagraliśmy jak Niemcy.

Polska 1:2 Senegal

(og. Thiago Cionek 37′, M’Baye Niang 60′, Grzegorz Krychowiak 86′)

Damian Łusiak

Dodaj komentarz

*

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.