OSTRÓDA MIASTEM MURALI? – JAK SARDYŃSKIE ORGOSOLO

Podczas ostatnich wakacji mieliśmy okazję odwiedzić włoskie miasto Orgosolo, położone na Sardynii. Spacerując jego uliczkami, trudno nie skłonić się do refleksji i porównań z Ostródą. Zwłaszcza w kontekście przestrzeni miejskiej nasuwa się pytanie: czy Ostróda nie powinna pójść tego małego miasteczka?

Głównie rozchodzi się o murale – wizytówkę tego włoskiego miasta. W Ostródzie ta sztuka uliczna dopiero raczkuje, ale przecież pamiętamy, że te namalowane minionego lata spotkały się z wielkim entuzjazmem społeczeństwa. A więc brama do Ostródy – ”Miasta Murali” – jest w tym momencie uchylona. Czas pokaże, czy władze pójdą w tym kierunku i będą zgadzać się na powiększanie muralowych zasobów. Natomiast położone na Sardynii Orgosolo już jest takim ”Miastem Murali” i czerpie z tego wielkie korzyści.

W Orgosolo na każdym kroku widać jakiś mural.

Żeby nakreślić, jak murale odmieniły Orgosolo, warto wspomnieć, że gdyby nie one, to położone w regionie górskim Barbagia miasto byłoby dziś najprawdopodobniej zapomniane i biedne, bo dojazd do niego nie jest łatwy. Tym bardziej, że jego historia jest mroczna i niechlubna. Jeszcze przed erą murali schronienie znajdowały tam największe szumowiny i bandyci żyjący na Sardynii. Na domiar złego, zwaśnione klany mieszkające na stałe w mieście regularnie ze sobą rywalizowały. Morderstwa i walki trwały od XIX wieku mniej więcej do połowy XX. W końcu rząd włoski powiedział ,,Dosyć!” – do Orgosolo wjechało wojsko i dość szybko zrobiło porządek.

Orgosolo z dalszej perspektywy nie odróżnia się zbytnio od innych górskich miasteczek na Sardynii. Magia dzieje się, kiedy wejdziemy w jego uliczki.

Nieco później, wszechobecna przestępczość zniknęła z ulic, ale mieszkańcy nigdy do końca nie zatracili swego pazura. Co zresztą lata później, czyli teraz, tysiące turystów może zobaczyć muralach. Pierwsze z nich pojawiły się w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku za sprawą lokalnego nauczyciela sztuki Francesco del Casino i anarchistów z Mediolanu. Ta forma nie umknęła też mieszkańcom, którzy poszli za ciosem i – za zgodą władz lokalnych – na przestrzeni lat domalowywali kolejne dzieła pośród wąskich i niewąskich uliczek. Początkowo często odnosiły się one do tego, jak Sardynia jest pomijana i zaniedbywana przez centralę w Rzymie. Nie brakuje też malowideł o wydźwięku antywojennym, krytykującym światowy ład czy też międzynarodowe elity.

,,Ile masakr niewinnych trzeba, by zakończyć rządy tyrana?” – mural odnoszący się zapewne do uśmiercenia tysięcy niewinnych Irakijczyków przez wojska amerykańskie, które obalały rządy Saddama Husajna.
W ciągu następnych dziesięcioleci w Orgosolo powstało kilkaset murali. Szacuje się, że może być ich teraz nawet około pięciuset (od dawna nikt ich nie liczy). A przypomnijmy, że to bardzo małe miasto – liczy niespełna pięć tysięcy mieszkańców. Mimo to przyciąga turystów z całego świata i jest obowiązkowym punktem zwiedzania Sardynii.
Sardyńskie kobiety. Można sobie obok nich usiąść i zrobić zdjęcie.

Tak jak zostało wspomniane na początku, Ostróda jest w dobrej pozycji wyjściowej, by w kolejnych latach takim ”Miastem Murali” powoli się stawać. Podobnie jak Orgosolo, niewiele jest tutaj zabudowy, która broni się sama i malowanie na niej mogłoby być odebrane jako brak szacunku. Wręcz przeciwnie, można powiedzieć, że ostródzka zabudowa w wielu miejscach tylko czeka, aż jakiś akt sztuki upiększy którąś z jej ścian.

Paulina Wiewióra malująca ”Perłę Mazur” przy fontannie rybaka. Ta lokalna artystka z pewnością chętnie dołączyłaby do zmieniania Ostródy w ”Miasto Murali”.

Cały temat Ostródy jako muralowego miasta przyszedł w Orgosolo, ale rozkwitł w rozmowie z mieszkańcem Ostródy, obdarzonym nietuzinkowym umysłem i wiedzą na temat przestrzeni miejskiej – Kamilem Krzyżanowskim. Po tej naszej dość intensywnej  rozmowie zaczęły pojawiać się nowe pomysły i pan Kamil dał upust swojej nieprzeciętnej wyobraźni. Jak według niego mogłoby to wyglądać?

Mimo iż Ostróda nie narzeka na problem z turystami w sezonie, to jednak nie udaje się utrzymać tzw. przyjezdnego jednodniowego na dłużej. Zazwyczaj to wygląda tak, że przyjezdny zje coś w restauracji na jeziorem, ewentualnie  popłynie w krótki rejs po Jeziorze Drwęckim, odwiedzi zamek i odjeżdża. A ja marzę sobie po cichu, żeby ten odwiedzający został z nami na dłużej, żeby spędził w Ostródzie długie godziny.

– powiedział Krzyżanowski, po czym dodał:

Murale rozmieszczone w różnych częściach miasta mogłyby utworzyć swego rodzaju szlak, gdzie w informacji turystycznej odwiedzający nasze miasto dostawaliby mapki (swoją drogą tak jest w Orgosolo, turyści dostają mapy z lokalizacjami najważniejszych murali – przyp. red.). Wówczas zostaliby w naszym mieście dłużej. Robiliby zdjęcia i Ostróda szłaby w świat. Taka podróż szlakiem ostródzkich murali pozwoliłaby turystom na zobaczenie wartych obejrzenia części miasta, które z reguły są teraz pomijane. Mam tu na myśli przykładowo piękną i wyjątkową ulicę Sienkiewicza.

Ten hipotetyczny nowy etap w historii miasta mógłby zapoczątkować duży festiwal, który zaangażowałby młodych artystów, chcących się wykazać. W malowanie można by było wciągnąć też lokalne szkoły i samych Ostródzian. Oczywiście wszystkie prace odbywałyby się pod nadzorem profesjonalisty.

Znam trochę środowisko artystów, ponieważ mam taką osobowość i ciągnie mnie do nich. Uważam, że młodzi, utalentowani i już dużo potrafiący artyści byliby w stanie tworzyć pierwsze murale podczas tego festiwalu bezpłatnie. Jednak trzeba by było kosztami objąć ich zakwaterowanie. A jestem przekonany, że wówczas chętnie by do nas przyjechali, ponieważ traktowaliby Ostródę jako przestrzeń do wykazania się.

– dodał Krzyżanowski.

Wizja Kamila Krzyżanowskiego wydaje się bardzo sensowna i warta rozważenia. Oczywiście na razie sobie tylko dywagujemy, ale kierunek wydaje się ciekawy. Na ten moment w Ostródzie mamy murale nawiązujące głównie do samego miasta. Są estetyczne, mają pozytywny wydźwięk, ale żeby przyciągały ludzi i były fotografowane, potrzeba być może czegoś więcej – czegoś, co poruszy emocje. Tak jak ma to miejsce w Orgosolo.

„Ale jeśli ludzie przestaną pomagać sobie nawzajem, świat umrze z braku serca.”

Twórcy muszą jednak dostać wolną rękę. I tu może pojawić się problem, bo w Polsce panuje nieporównywalnie większa cenzura niż we Włoszech. Samorząd mógłby się nie zgodzić na murale o tematyce politycznej czy światopoglądowej (żeby nie podpaść warszawskiej centrali), jak te w Orgosolo, gdzie na ścianach pojawiają się odniesienia do izraelskiej zbrodni na Palestyńczykach czy krytyki syjonizmu. Tam murale eksponują treści, o których w Polsce mówi się tylko szeptem.

Wyrazy wsparcia dla Palestyny są czymś zupełnie powszechnym w Orgosolo.

Niemniej nawet przy zachowaniu lokalnych realiów Ostróda mogłaby wzbogacić swoje turystyczne oblicze. Obok żeglugi po pochylniach, koncertów i wydarzeń kulturalnych, murale mogłyby stać się kolejnym rozpoznawalnym elementem ostródzkiego krajobrazu atrakcji, a nawet przewyższyć je w całej tej marketingowej ekspozycji.

,,A co z nami, zwykłymi ludźmi?” – pyta kobieta polityków.

W Orgosolo, żeby namalować mural na którejś z miejskich kamienic, wystarczy uzyskać zgodę burmistrza, który zazwyczaj się zgadza, jeśli twórcy (głównie studenci) reprezentują odpowiedni poziom artystyczny. U nas mogłoby to wyglądać podobnie – ktoś z pomysłem szedłby do Rafała Dąbrowskiego, pytał czy może. I wówczas bardzo możliwe, że nowe murale pojawiałyby się z wysoką częstotliwością.

Jak będzie dalej? Zobaczymy. A tymczasem chętnie poznamy też Wasze zdanie na ten temat.

Oskar Rataj

1 comments

Jestem jak najbardziej na tak, murale to wspaniała rzecz, często dają do myślenia i bardzo upiększają miejską przestrzeń. Prawdą jest też, że w Ostródzie jest wiele miejsc, które mogłyby bardzo na tym zyskać, jednak pod pewnym warunkiem, a mianowicie poprawy stanu czystości w mieście, który nadal pozostawia dużo do życzenia, chociaż bez wątpienia jest lepiej niż jeszcze parę lat temu. Poza tym w wielu miejscach na chodnikach i obok nich w niekontrolowany sposób rosną chwasty po kolana, co nikomu nie przeszkadza, a przecież jakby nie było, każdy skrawek gruntu ma właściciela lub gospodarza. Na szczęście z tego co wiem, ma zniknąć koszmarna kładka nad torami, która wygląda tragicznie, szpeci miasto i zasłania widok na Ogród Różany. Niestety degradacja miasta jest też wątpliwą „zasługą” mieszkańców, którzy niszczą zieleń, zostawiają śmiecie, gdzie popadnie i robią bałagan na posesjach. Poza tym przez jakiś czas był spokój z reklamozą i banerozą, ale ta choroba chyba znowu się pleni, murale tego nie przykryją, i raczej będą zgrzytać z siermiężną rzeczywistością. Reasumując murale jak najbardziej, ale żeby przyciągnąć i oczarować turystów warto pomyśleć o kompleksowym działaniu na rzecz estetyki miasta.

Dodaj komentarz

*

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.