Zapraszamy na spotkanie poświęcone pamięci Romualda Aramowicza – człowieka pogodnego niezależnie od okoliczności, fotografa, który z życzliwością, wytrwałością dokumentował życie powojennej Ostródy i poszerzał horyzonty społeczeństwa.
24.11.2025, godz. 17:00
ODK „Jedność”, ul. Chrobrego 4
Wspólnie zatrzymajmy się przy jego fotografiach i przy pamięci o dobrym człowieku. Wstęp wolny.
Wspomnienie redakcji
ROMUALD ARAMOWICZ – POGODNY NIEZALEŻNIE OD OKOLICZNOŚCI
Niemal zawsze potrzeba czasu po odejściu bliskiej osoby, aby oczyścić myśli z emocji i móc wspominać ją w spokoju. Bliscy popularnego „Romka” uznali, że nadszedł właśnie ten moment – dlatego i my chcielibyśmy napisać kilka słów o zasłużonym i wyjątkowym ostródzianinie.
Pan Romuald znany był większości mieszkańców Ostródy z kronikowania za pomocą fotografii powojennej historii miasta. Do dziś wielu korzysta z jego zdjęć, analizując, jak Ostróda zmieniała się na przestrzeni lat. Wczesny PRL, budowa osiedli mieszkaniowych, lata 90. To dzięki niemu wiemy, że kilkadziesiąt lat temu, po powojennym odgruzowaniu, Ostróda leżała właściwie pośród łąk. Do tego dochodzą setki fotorelacji z wydarzeń kulturalnych, nawet tych niszowych, na których nie pojawiały się media. To ciągłe wspieranie niszy, promowanie kultury bez oczekiwania na materialne korzyści pokazuje, jakim człowiekiem był pan Romek. Był dobrym człowiekiem, z którego postawy można wiele czerpać – właśnie dziś, wspominając go.
Ile jest wydarzeń, ile trudności w życiu człowieka, które potrafią wytrącić go z pozytywnego nastawienia, a nawet skierować życie w stronę negatywnego myślenia. U pana Romka coś takiego jakby nie istniało. Wiele przeżył. Wczesne dzieciństwo spędził na Syberii, dokąd został wywieziony jako 5-letni chłopiec w 1948 roku. Jego późniejsza postawa wskazywała jednak, że to ciężkie doświadczenie nie pozostawiło na nim traumatycznego piętna, ponieważ podczas ostródzkiego etapu życia nie dało się odczuć żadnej zgorzkniałości.
Od samego przyjazdu do naszego miasta w 1956 roku kształcił się i fotografował, działając na rzecz poszerzania horyzontów dopiero budującego się, młodego i napływowego społeczeństwa. Taki był – zarażał entuzjazmem. Miał ku temu wiele okazji, ponieważ przez czterdzieści lat pracował w Miejskiej Bibliotece Publicznej.
Poznaliśmy go jako członkowie redakcji mniej więcej w 2014 roku, kiedy regularnie dostarczał zdjęcia do tygodnika Nasz Głos. Już wówczas widoczne były jego problemy ze zdrowiem. Pan Romek cierpiał na niedowład ciała – miał trudności z poruszaniem zarówno rękami, jak i nogami. Nie przeszkadzało mu to być dla innych serdecznym, pomocnym i miłym człowiekiem; nie przeszkadzało mu to również w dalszym fotografowaniu. Kupił sobie specjalny chwyt montowany do aparatu, dzięki któremu mógł łatwiej operować ciężkim sprzętem fotograficznym.
Od momentu poznania lata mijały, a nasze drogi z Romkiem przecinały się raz na jakiś czas. Im dłużej go nie widzieliśmy, tym gorszy był jego stan przy kolejnym spotkaniu. Ciało Romualda było z każdym miesiącem w coraz gorszej kondycji, ale nie jego umysł. Romek zawsze pozostawał sobą. Na ile mógł, starał się być aktywny. Nawet u schyłku życia sporo spacerował, codziennie zmierzając pieszo z ul. Chrobrego na ulicę Jana Pawła II, gdzie jadał obiady w restauracji King Pin.
Nie jesteśmy pewni, czy Romuald Aramowicz czytywał starożytnych filozofów, ale żył w zgodzie z naukami Marka Aureliusza, który pisał:
„Cokolwiek by ktoś czynił lub mówił, powinienem być dobrym. Tak jak szmaragd powiedziałby sobie, cokolwiek by ktoś czynił lub mówił: Muszę być szmaragdem i zachować swoją barwę.”
Taki był właśnie Romek – zawsze dobrym człowiekiem, niezależnie od okoliczności.

