120 tys. etatów – tylu pracowników dziś w Polsce brakuje, a będzie jeszcze gorzej.
Pracodawcy muszą się ratować ściąganiem ludzi z zagranicy. Najczęściej nasz rynek pracy zasilają Ukraińcy, ale pora, żeby pomyśleć też o pracownikach z innych krajów Unii Europejskiej, gdzie bezrobocie jest znacznie wyższe niż w Polsce.
W ciągu ostatnich kilku lat sytuacja na polskim rynku pracy zmieniła się o 180 stopni. Jeszcze niedawno mieliśmy problem ze zbyt wysokim bezrobociem. Dziś mamy problem z brakiem rąk do pracy.
Dane GUS pokazują, że już 120 tys. miejsc pracy jest nieobsadzonych. Pracodawcy nie mogą znaleźć odpowiednich kandydatów, a prawdopodobnie będzie jeszcze gorzej.
To dlatego coraz częściej sięgają po pracowników ze Wschodu, głównie z Ukrainy, co widać wyraźnie na polskich ulicach. Potwierdzają to dane Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, z których wynika, że przez pierwszych pięć miesięcy tego roku zarejestrowano niemal 735 tys. oświadczeń o zamiarze zatrudnienia Ukraińców. To o połowę więcej niż przed rokiem.
Polacy zdają już sobie nawet sprawę z tego, że rynek pracownika, choć korzystny dla nich, w pewnym momencie może stać się jednak niebezpieczny dla gospodarki. Gdzie więc szukać rąk do pracy, żeby łatać dziury w naszej gospodarce?
Z badania Work Service wynika, że większość Polaków uważa, że powinniśmy przede wszystkim przyciągać z powrotem Polaków będących obecnie na emigracji, twierdzi tak 73 proc. badanych.
źródło: Money.pl