W środowe popołudnie, w pojedynku derbowym mierzyły się dwa największe zespoły piłkarskie w naszym powiecie. Spotkaniu towarzyszyły duże nerwy i jak to w derbach bywa – kości trzeszczały.Tym razem Sokół nie był tak przebojowy jak w minionych meczach i dał się wciągnąć w ”grę” Huraganu, który wymuszał ryzyko, grając blisko siebie formacjami, czekając na kontry. Wyrachowanie Huraganu przyniosło efekt. Sokół – Huragan 0:2.
Spotkaniu smaczku dodawał fakt, że obie drużyny znajdowały się w dobrej dyspozycji. Jak doskonale wiemy Sokół był nie pokonany od 13 meczów. Natomiast Huragan Morąg od samego początku sezonu gra dość równo, rzadko przegrywając. Dość powiedzieć, że widmo spadku ani razu mu nie groziło. Morążanie ponad to potrafią sobie doskonale radzić na stadionie w Ostródzie, gdzie w ostatnich czterech meczach trzykrotnie wygrywali, raz przy tym remisując.

Ostatnio Karol Szweda wychodził z założenia, że zwycięskiego składu się nie zmienia. Jednak na derby postanowił wymienić skrzydła. W pierwszym składzie zameldowali się Pączko i Smyt kosztem Jankowskiego i Szczepańskiego. Obaj ostatnio pokazali się z dobrej strony. Pączko był regularniejszy i lepszy kondycyjnie od Jankowskiego, natomiast Smyt strzelił arcyważną bramkę trzy dni temu w Łodzi. Jednak najistotniejsza zmiana była wymuszona. Zabrakło płuc zespołu, Krystiana Słowickiego, który doznał kontuzji w Łodzi.
Początek meczu zwiastował nam nie lada emocję. Bowiem już w 2 minucie po fantastycznej akcji Robert Hirsz trafił w słupek, uderzając z jedenastego metra głową po chirurgicznym dośrodkowaniu Pączko. Wówczas zagotowało się pod bramką Huraganu. Jednak były to miłe złego początki. W następnych minutach, w pierwszej połowie już nie ujrzeliśmy praktycznie żadnych sytuacji bramkowych. Walki nie brakowało, o piłkę często walczyli Dmowski i Danilczyk ze swoimi bezpośrednimi przeciwnikami ze środka pola. Huragan jak to Huragan, był ”żelazny” taktycznie, formacje grały blisko siebie i po przejęciu piłki natychmiast starano się ją transportować do napastników. Jednak to było za mało na świetnie dysponowanych Mykytyna i Plutę. Widać też było ”nabuzowanie” obu zespołów, piłkarze walczyli jak tylko mogli przez co było mało miejsca na boisku. Pierwsza połowa przebiegła pod znakiem walki i nieudanych prób kluczowych podań, oglądaliśmy raptem dwie sytuacje bramkowe w pierwszej odsłonie.
W początkowych fazach drugiej połowy również mecz nie porywał i w takiej temperaturze się toczył, do 54 minuty, kiedy to dosyć niespodziewanie na prowadzenie wyszedł Huragan Morąg. Długą piłkę, przy biernej postawie Trójkolorowych wykorzystał Bogdanowicz. Następnie Sokół ruszył do odrabiania strat, co w tym sezonie niejednokrotnie robił. Jednak nie udało się tym razem. Huragan okazał się być zbyt wyrachowany, ciężko było choć raz dostrzec aby ich ustawienie się posypało. Czesław Żukowski doskonale rozpracował Sokoła, przez co ten wyglądał nieco bezradnie. W ostatniej minucie ostródzianie nadziali się na kontrę i Chyliński wpił gwóźdź do trumny.
Lekka zadyszka? Wiele na to wskazuje. Sokół Ostróda ma za sobą arcytrudny, niedzielny mecz z ŁKS-em. Zdaje się, że to było kluczowe. Podopieczni Karosza Szwedy nie byli w stanie zaskoczyć dobrze ustawionego Huraganu. Zabrakło szybkości i dynamiki. Dzisiejszy mecz zakończył wspaniałą passę 13 meczów bez porażki ostródzkiego zespołu. Natomiast Huragan Morąg pokazał, że stadion przy ul. 3 Maja jest dla niego wyjątkowo sprzyjający.
Sokół Ostróda – Huragan Morąg 0:1 (0:0)
0:1 – Bogdanowicz 54′ ; 0:2 – Chyliński 90′
Sokół: Kotkowski, Buczkowski, Mykytyn, Pluta, Korzeniewski (53 Maternik), Danilczyk, Pączko (63 Jankowski), Dmowski (75 Śledź), Smyt (46 Szczepański), Hirsz, Suchocki

